Rozmowa z Markiem Bemem, dyrektorem Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego i Festiwalu Trzech Kultur we Włodawie.
– Ta przerwa nie miała dla nas praktycznego znaczenia. Zawsze koncentruję się na tym, co tu i teraz. Nie oglądam się wstecz.
• Przed nami już XI edycja festiwalu. Doroczne imprezy mają to do siebie, że z czasem powszednieją i, co najgorsze, tracą widownię. Tymczasem, Festiwal Trzech Kultur wciąż cieszy się niezmienną popularnością i to nie tylko wśród włodawian...
– Myślę, że to efekt naszego stosunku do widza. Dla nas on jest najważniejszy. Szanujemy go i staramy się dostarczyć mu wszelkiego rodzaju przeżyć, prowokować i wzbudzać jego zainteresowanie. Staramy się, aby to, co mu oferujemy, było na najwyższym poziomie. Słowem, wszystko, co dla niego robimy, staramy się wykonywać najlepiej, jak potrafimy.
Festiwal Trzech Kultur 2010 (program)
• Widzowie reprezentują różny poziom, gust czy potrzeby. Czy w ramach jednej, choćby trzydniowej, imprezy można wszystkich zadowolić?
– My nie kategoryzujemy widzów. Chociaż może zabrzmieć to paradoksalnie, to nikogo na nasz festiwal nie zapraszamy. Przede wszystkimi szeroko otwieramy festiwalowe drzwi i nie przyjmujemy do wiadomości, że ktoś może być nieprzygotowany, nieoczytany czy też się na czymś nie znać. Jeśli nie wie, czym jest na przykład mezuza, to my jesteśmy po to, aby mu tego nie wytykać, ale w możliwie najbardziej atrakcyjny i przystępny sposób wyjaśnić. Nikt nie może bać się naszego festiwalu, sądząc, że to dla niego za wysoka półka.
• Obserwując tłumy wypełniające podczas koncertów dosłownie do ostatniego miejsca kościoły, cerkiew czy dawną synagogę, śmiem twierdzić, że w mieście nikt już nie ma takich zahamowań.
– Mało tego, włodawianie za punkt honoru stawiają sobie uczestnictwo w, jak to podkreślają, ich festiwalu. Po prostu już nie wypada nie pokazać się na najważniejszych koncertach. Dlatego, aby zająć już nie mówię dobre, ale jakiekolwiek miejsce, przychodzą do sal koncertowych na godzinę, a nawet dwie, przed imprezą, po czym cierpliwie czekają. To najlepsza i najwierniejsza publiczność, jaką znam.
• Włodawa jest miastem, w którym na ścianach domów próżno szukać antysemickich napisów czy symboli. Przynajmniej do pewnego stopnia można to zjawisko tłumaczyć efektem festiwalowej edukacji?
– Kiedy przed laty w mieście ktoś obazgrał ścianę takim symbolem, w mieście wybuchł niemal skandal. Od tamtego czasu podobnych incydentów we Włodawie już nie było. Charakterystyczne jest i to, że mówiąc o żydowskiej świątyni włodawianie używają sformułowania "nasza synagoga”. A przecież w mieście od lat nie ma już ani jednego Żyda. Myślę, że w dużej mierze za sprawą festiwalu w naszym przypartym do granicznego Bugu miasteczku takie wielkie słowa, jak tolerancja, wielokulturowość
czy koegzystencja padły na podatny grunt. Dokładnie o to nam chodziło.
Festiwal Trzech Kultur 2010 (program)