25-letnia pacjentka przez blisko tydzień konała w męczarniach. Żaden z chełmskich lekarzy, którzy się nią zajmowali, nie pokusił się o diagnozę i leczenie. Pomóc miała łapówka dla ordynatora. Niestety, było już za późno
Diagnozowali źle lub wcale
Zmarła pacjentka to 25-letnia Justyna T. Była pielęgniarką w Warszawie. W listopadzie 2003 roku odwiedzała rodziców na wsi koło Chełma. Tam złapały ją silne bóle brzucha i wysoka gorączka. Justyna T. podjechała do lekarki rodzinnej, Haliny R.-F.
– Lekarka, podejrzewając grypę, dała jej zastrzyk z pyralginy – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Stan pacjentki się nie poprawiał. W nocy, skręcając się z bólu, pojechała na pogotowie w Chełmie. Doktor Wiesława Sz.-P. podała kobiecie relanium. Nie pomogło.
Rano młodej pielęgniarce udało się dostać na izbę przyjęć szpitala wojewódzkiego w Chełmie. Doktor Tomasz G. kazał zostawić kobietę na oddziale chirurgii. Po kilku godzinach Justynie T. zrobiono USG brzucha. Lekarze podejrzewali atak kamieni nerkowych. Dyżur na oddziale pełnili wówczas Aleksander N. i Tomasz P. Przez trzy kolejne dni pacjentka zwijała się z bólu.
– Świadkowie zeznali, że bardzo cierpiała – dodaje Syk-Jankowska. – Lekarze diagnozowali ją źle lub wcale.
Pomogła dopiero łapówka
Wreszcie pacjentka poprosiła o pomoc swoją matkę. Ta poszła do ordynatora chirurgii dr. Romana Z. Wręczyła mu 200 zł. Z jej zeznań wynika, że Roman Z. wziął pieniądze, po czym zlecił badania Justyny T. Kobieta przez kolejne dwa dni wyła z bólu. Matka miała więc przekazać ordynatorowi kolejne 300 złotych.
Wtedy Roman Z. spojrzał na wyniki USG i natychmiast zlecił operację. Lekarze odkryli wówczas, że kobieta ma ropne zapalenie otrzewnej. Rozwijała się sepsa. Justyna T. nie miała już szans. Zmarła 21 listopada. Ordynator miał wtedy oddać łapówkę.
Z opinii biegłych wynika, że Justynę T. można było uratować. Nie podano jej jednak antybiotyków. Zamiast tego lekarze trzymali się teorii o kamieniach nerkowych.
Wyroki w zawieszeniu
Medycy nie czują się odpowiedzialni za śmierć pacjentki. Sąd uznał jednak, że są winni. Halina R.-F. i Wiesława Sz.-P. zostały skazane na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 2,8 tys. zł grzywny. Doktor Tomasz G. dostał rok i osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 4000 zł grzywny. To kara nie tylko za narażenie życia pacjentki, ale i próby tuszowania zaniedbań. Lekarz fałszował wpisy w szpitalnej dokumentacji Justyny T. Miał mu pomagać doktor Edward T., za co dostał wyrok z zawieszeniu.
Dwaj lekarze dyżurni: Aleksander N. i Tomasz P. usłyszeli wyroki po półtora roku więzienia w zawieszeniu. Sprawę doktora Romana Z. wyłączono do odrębnego procesu. Lekarz nie przyznaje się do winy.
– Nie będziemy zaskarżać tych wyroków – zapowiada Syk-Jankowska. – Z mojego doświadczenia wynika, że są bardzo surowe. Co najważniejsze, sąd potwierdził winę lekarzy. To zaś otwiera drogę do dochodzenia roszczeń na drodze cywilnej.
Obecny dyrektor ds. medycznych szpitala w Chełmie nie odnosi się do sprawy, gdyż – jak zaznacza – swoją funkcję pełni od tego roku.
Kłopoty ordynatora
Postępowanie wobec doktora Romana Z. jest obecnie zawieszone. – Ze względu na stan zdrowia oskarżonego – informuje sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Obecny proces nie jest jedynym na koncie Romana Z. W 2011 roku lekarz został już skazany za łapownictwo. Miał przyjąć w sumie 5 tys. zł w gotówce. Do tego alkohole i produkty spożywcze warte 250 zł. Dostał za to rok i osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Wyrok Sądu Rejonowego w Chełmie utrzymał sąd drugiej instancji. Roman Z. wciąż jest pracownikiem szpitala w Chełmie.