Plastikowe worki pełne resztek jedzenia, brudne opakowania, obcięte włosy i larwy robaków. To nie miejskie wysypisko, ale zaułek między dwoma budynkami w samym centrum Chełma.
Urosła już całkiem spora góra śmieci. Senkowski przejrzał zawartość worków. Znajdują się w nich resztki jedzenia, pudełka po pizzy i duże opakowania po artykułach żywnościowych, jakie są używane w lokalach gastronomicznych. Są też ścięte włosy i pojemniki po kosmetykach fryzjerskich.
- Niewiele brakuje, żeby zalęgły się tu też szczury. Bo larwy robaków już są - denerwuje się Senkowski. - Przecież niedaleko mieszkają ludzie, są lokale i sklepy.
Prezes tych, co wyrzucają śmieci na jego posesję nazywa po imieniu. - Ci, którzy to robią są najzwyczajniej bezczelni i pazerni. Mam nadzieję, że nie będzie problemu z ustaleniem czyja to sprawka. Postaram się, żeby ich ukarano. Powiadomiłem już Straż Miejską.
Za podrzucanie śmieci na czyjąś posesję grozi nawet pięciusetzłotowy mandat. W tym roku strażnicy w ten sposób ukarali już około pięciu osób. - Wydaje się, że to niewiele, ale to nauczka dla tych, którzy myśleli, że będą bezkarni - mówi Tadeusz Ordyniec, komendant Straży Miejskiej. - Wbrew pozorom, ustalenie śmieciarzy nie jest takie trudne.
Ordyniec obiecał, że zainteresuje się sprawą. - Niestety, jeżeli nie uda się znaleźć winnych, to obowiązek posprzątania spocznie na zarządcy budynku. Wtedy możemy mu tylko doradzić, żeby ogrodził teren i w ten sposób uniemożliwił zanieczyszczanie obiektu - dodaje komendant.
Za ewentualne zagrożenie epidemiologiczne również odpowiada właściciel obiektu. - Sanepid może tylko zmusić zarządcę do posprzątania - wyjaśnia Elżbieta Kuryk, rzecznik prasowy chełmskiego sanepidu. - Gdyby zaistniało jakieś zagrożenie, to on zostanie ukarany.