Już jutro na ogólnodostępnej plaży nad Jeziorem Białym w Okunince pojawią się ratownicy WOPR.
- Jakoś sobie radzimy, ale tak naprawdę ratowników mamy na styk - mówi Wanda Gębicka, wiceprezes chełmskiego WOPR. - Jest ciężko, bo kadry ratowniczej jest za mało. Ludzie, którzy u nas pokończyli kursy wyjeżdżają za granicę. Tam mogą pracować na lepszym sprzęcie i za lepsze pieniądze. I z tego, co wiemy, bardzo ceni się ich umiejętności. To w końcu świetni fachowcy.
Nasi ratownicy wyjeżdżają najczęściej na zachód Europy i do Stanów Zjednoczonych. Gębicka wspomina młodą dziewczynę, która ledwie zdobyła stopień młodszego ratownika, a już dostała dobrze płatną pracę w Stanach.
Ci którzy za granicę nie jadą, często decydują się na pracę przy basenach i nad morzem.
Kto więc będzie pilnował kąpielisk w naszym regionie? O ile z młodszymi ratownikami nie ma tak dużego problemu, to już z ratownikami WOPR, którzy mogą pilnować kąpieliska samodzielnie, jest kłopot. Na chełmskich Gliniankach do niedawna bezpieczeństwa pilnował ratownik odrabiający tzw. społeczne godziny.
Teraz jego miejsce zajęła osoba, która w tym tygodniu zdobyła stopień ratownika WOPR.
Z obsadą nad Jeziorem Białym nie jest źle, ale do pracy na małych, gminnych kąpieliskach, chętnych brakuje. Ratownicy nie chcą się tam zatrudniać głównie ze względu na kiepskie warunki płacowe i sprzętowe. Ale przestarzały sprzęt to bolączka całego chełmskiego WOPR. Na nowy ciągle brakuje pieniędzy.
- W ubiegłym roku dostaliśmy od miasta cztery tysiące złotych. W tym, już tylko trzy tysiące - mówi Gębicka. - A potrzeby są naprawdę duże. Na przykład kruszą nam się łodzie. Mają do tego prawo, bo liczą sobie już 15-20 lat. Staramy się je naprawiać we własnym zakresie,ale to rozwiązanie na krótką metę. W jednym miejscu zaklejamy, to w drugim pękają. I tak w kółko. A pływać czymś trzeba.