Wczoraj Sąd Apelacyjny zezwolił prokuratorowi rejonowemu w Lublinie na pociągnięcie do odpowiedzialności Anny C., sędzi Sądu Rejonowego w Chełmie. Sędzia została też zawieszona, a jej wynagrodzenie obniżono o 25 proc.
– Anna C. jest podejrzana o to, że 14 lutego 2014 r. we Włodawie jako sędzia i funkcjonariusz publiczny wydając wyrok poświadczyła w nim nieprawdę – mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. – Wyrok ten miał być wydany 10 lutego, co nie miało miejsca. Ponadto 26 lutego 2014 r. działając wspólnie i w porozumieniu z inną osobą wystawiła protokół z 10 lutego 2014 r., dokumentując w nim rozprawę, która się nie odbyła.
O poczynaniach sędzi pisaliśmy wielokrotnie. W 2014 r. rzecznik dyscyplinarny skierował do Sądu Dyscyplinarnego dwa wnioski w jej sprawie. W jednym zarzucił podrobienie wyroku w sprawie karnej i poświadczenie nieprawdy w protokole. W drugim jest mowa o poświadczeniach nieprawdy w czterech sprawach. Kolejną sprawą – nakłaniania protokolantów do fałszowania protokołów z rozpraw, które nigdy się nie odbyły – zajęła się prokuratura. Ale żeby przeprowadzić postępowanie karne wobec sędzi, Sąd Apelacyjny najpierw musi pozbawić ją immunitetu.
– Pierwszą uchwałę w sprawie udzielenia prokuratorowi rejonowemu pozwolenia na pociągnięcie Anny C. do odpowiedzialności karnej sąd podjął już 5 listopada 2014 r. – precyzuje Barbara du Chateau. – Wtedy też zawiesił ją w czynnościach służbowych i obniżył wynagrodzenie. Anna C. odwołała się jednak do Sądu Najwyższego. Wiosną zeszłego roku SN uchylił orzeczenie niższej instancji i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
O sprawie Anny C. zrobiło się głośno w lutym 2014 r., po tym jak do włodawskiej prokuratury dotarł wyrok w sprawie mężczyzny przyłapanego na jeździe rowerem po alkoholu. Wcześniej jednak ten sam sąd powiadomił śledczych, że rozprawa została odroczona, bo rowerzysta nie stawił się w sądzie.
Reakcją prokuratury było postawienie protokolantowi zarzutu poświadczenia nieprawdy. Artur M. został zawieszony i czeka na proces. Od roku dostaje tylko połowę swojego wynagrodzenia. Wcześniej skarżył się swoim przełożonym, że sędzia przymusza go do poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Postępowanie w jego sprawie nie mogło być jednak przeprowadzone bez przesłuchania chronionej immunitetem Anny C.
Po uchyleniu wyroku przez Sąd Najwyższy Anna C. mogła wrócić do pracy. Z Włodawy przeniosła się wówczas do II Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Chełmie. A do naszej redakcji zaczęły przychodzić anonimy.
„Pani sędzia pomimo tego, że jest oskarżona, nadal terroryzuje pracowników Sądu Rejonowego w Chełmie. Nie zaprzestała lobbingu, czuje się bezkarna. (…) Protokolanci boją się chodzić z nią na salę rozpraw, bo nie wiedzą, czego mogą się spodziewać” – czytamy w jednym z nich. Z listu wynikało także, że na sali sądowej sędzia rzucała aktami, krzyczała. Bywała rozchwiana emocjonalnie, nagle wybuchała złością.
Przełożeni Anny C. problem znają od dawna. Sędzia już kilka razy była wzywana „na dywanik”.
Podczas wczorajszej rozprawy Sąd Apelacyjny oddalił drugi zarzut związany z poświadczaniem nieprawdy w czterech innych sprawach. Chodziło o nieujawnianie przez Annę C. dowodów, które znajdywały się w aktach. – W tym przypadku sąd społeczną szkodliwość postępowania sędzi uznał za niską. Nie dopatrzył się też złych intencji z jej strony – dodaje du Chateau.
Kiedy próbowaliśmy porozmawiać z Anną C. usłyszeliśmy jedynie, że „nie ma w zwyczaju rozmawiać z mediami”.
Uchwała Sądu Apelacyjnego musi się jeszcze uprawomocnić. Po otrzymaniu uzasadnienia na odwołanie się do Sądu Najwyższego sędzia będzie miała siedem dni.