573 km 900 m – taki dystans ma do pokonania Rafał Kusarek. W trasę z Chełma do Gdańska wyruszył leciwym rowerem "jubilat”. We wtorek może dotrzeć do Warszawy.
– Dlaczego akurat "jubilat”? Bo nie mam innego roweru. A w trasę ruszyłem, bo założyłem się z kolegami, że moim jednośladem dojadę do Gdańska – mówi Kusarek.
"Jubilat” wzbudza na drodze sensację, gdyż jest niemal rówieśnikiem rowerzysty, ma ponad 20 lat. To tzw. składak, bliźniak kultowego modelu "wigry”.
Kusarek ruszył do Gdańska z marszu. – Specjalnie nie trenowałem. Tyle, co z kolegami wyskoczyłem do Natalina. Po prostu lubię jeździć na rowerze – dodaje.
Wyprawa też nie była jakoś wyjątkowo przygotowywana. – Wrzuciłem na bagażnik trochę części zapasowych, dwie dętki, śpiwór, namiot, trochę prowiantu – wylicza Rafał Kusarek. Codziennie zamierza przejechać około 80 kilometrów.
W poniedziałek w rozmowie telefonicznej mówił, że nie jest lekko. – Wiatr bez przerwy wieje prosto w twarz. Ciężko się jedzie. Bagażnik też jest solidnie obciążony – mówi rowerzysta. Na szczęście spotyka życzliwych ludzi – np. kierowcy busów częstują go kanapkami i napojami. Podobnie, jak obsługa stacji Orlenu przed Jastkowem.
Zmierzający na północ chełmianin ma już duże grono fanów na Facebooku. Ludzie z całej Polski wpisują słowa poparcia i zapraszają Rafała do siebie na nocleg i coś do "szamania”.
Tymczasem Rafał nie planował noclegów w konkretnych miejscach. Noc z niedzieli na poniedziałek spędził na łące, gdzieś pod Jastkowem. – Po prostu rozbijam namiot i idę spać – wyjaśnia.
A co, jak już dotrze do Gdańska? – Może polecę do Londynu, bo brat mnie zaprasza – zastanawia się Kusarek.