Na poddaszu jednego z budynków na Górnej Dyrekcji zagnieździły się gołębie. Komuś to przeszkadzało, więc pozatykał otwory wentylacyjne. Nie miało dla niego znaczenia, że pod dachem zdążyły wykluć się pisklaki.
- Przecież trwa jeszcze okres lęgowy - mówi Teleżnikow. - Jeśli rzeczywiście gołębie dokuczały lokatorom, to ci mogli zabezpieczyć poddasze jesienią, albo zimą. Ale nie teraz, kiedy na świat przyszły młode.
Przewodnicząca wystąpiła w tej sprawie do Krystyny Sochy, kierownik ADM nr 3. - Osobiście zwrócę się do lokatorów, aby wyjęli zainstalowane w otworach wentylacyjnych kratki - obiecała Socha. - Jeśli nie zareagują, to zrobimy to za nich.
Socha nie zastała rodzin, podejrzanych o odcięcie młodych gołębi od ich matek. W sukurs pospieszyli więc strażacy. Dostali się na dach budynku i z góry odblokowali otwory wentylacyjne.
Strażacy nie mieli możliwości podejrzenia gniazd. Słyszeli natomiast popiskiwania młodych. Kiedy tylko uporali się ze swoją pracą dorosłe gołębie natychmiast wróciły do swoich siedlisk.
- Zamknięcie dostępu do ptasiego gniazda to dla piskląt śmierć, szczególnie tych, które dopiero się wykluły - mówi Robert Bochen, ornitolog. - Pozbawione matczynego ciepła padają z zimna. Nieco starsze mogą przeżyć nawet dobę. Na szczęście w tym przypadku czas od zatkania otworów do ich udrożnienia był krótki.
Mamy znowu karmią swoje młode. A lokatorzy obiecali, że pozostawią gołębie w spokoju.