W Siedliskach (gm. Fajsławice) spływająca z pól woda już po raz dziewiąty zalała dom rodziny Bzickich. Doszło do tego, że trudno im było ubezpieczyć dobytek. Dla firm ubezpieczeniowych
to po prostu zbyt duże ryzyko.
w okno, by ostrzec ich, że idzie duża woda, wprost na położony niżej dom ich dzieci i wnucząt. Marian Bzicki natychmiast wsiadł w samochód by zaalarmować syna i z całą jego rodziną zabrać go do siebie. Kiedy dojeżdżał na miejsce ujrzał toczący się w jego stronę wał wody. W ostatniej chwili zawrócił. Gdyby nie zdążył, woda zmiotłaby jego auto z szosy do przydrożnego rowu.
Spływającą z pól falę zauważyła też żona Bzickiego, która też pospieszyła dzieciom na pomoc. Przed wodą schroniła się za dom. Przez okno odebrała dwuletnią wnuczkę. Drugie dziecko również przez okno wyniosła matka.
- Kiedy podawali mi dziecko, woda sięgała mi już po pachy - mówi Bzicka. - Bałam się, że w ciemności trafię na jakieś obniżenie, albo się potknę. Aż boję się myśleć, czym to mogłoby się skończyć.
Wszyscy Bziccy na szczęście wyszli z tego kataklizmu bez szwanku. Ucierpiał natomiast dom. Jeszcze we wtorek gospodarze nawet go nie sprzątali, czekając na przybycie ubezpieczyciela. Woda wypełniła wszystkie pomieszczenia na wysokość metra. Naniosła też warstwę mułu, który osiadł na podłodze, meblach i ścianach. W obawie przed porażeniem domownicy musieli też wyłączyć instalację elektryczną.
- Starsza wnuczka miała w tym roku rozpocząć naukę - mówi Bzicki. - Całą jej wyprawkę zabrała woda.
Zdaniem Bzickiego wszystkiemu winien jest nasyp pod nową drogę. Stanowi on groblę tamującą swobodny przepływ wody. W ekstremalnych warunkach zainstalowany w niej przepust nie jest w stanie jej przepuścić. W swoim czasie w miejscu przepustu planowano budowę wiszącego mostu. Ponoć plany te gdzieś zaginęły i nikt już do nich nie wracał. Powodzianie obawiają się zatem, że na tegorocznej powodzi się nie skończy. •