d Edward Krasowski z Chełma 26 października nabył w sklepie przy ul. Partyzantów dętkę do motoru. Twierdzi, że kiedy w domu wyjął ją z foliowego opakowania, okazało się, że jest zleżała i dziurawa. Doliczył się aż czterech dziur.
– Sprzedawca zaproponował mi nie wymianę, lecz kupno nowej dętki – mówi E. Krasowski. – Odmówił też nadmuchania nowej dętki w celu jej sprawdzenia.
Marian Listkiewicz ze sklepu motoryzacyjnego przy ul. Partyzantów 8 pamięta Krasowskiego. Przyznaje, że odmówił mu prawa do wymiany towaru.
– Dętka, którą mi pokazał klient nie była zleżała ani dziurawa, lecz w widoczny sposób mechanicznie uszkodzona – mówi M. Listkiewicz. – Układ dziur wskazuje, że był to efekt nieumiejętnego zakładania dętki na felgę. Wystarczy zanieść tę dętkę do któregokolwiek zakładu wulkanizacyjnego. Jestem pewien, że fachowcy potwierdzą moją opinię.
M. Listkiewicz twierdzi, że kiedy odmówił Krasowskiemu prawa do reklamacji, ten miał go straszyć swoimi znajomościami. Zapowiedział też, że o pomoc zwróci się do gazety, co też uczynił. Został przez nas uważnie wysłuchany, a nawet sfotografowany z wadliwym towarem. Przyjmując jego wersję do wiadomości, poradziliśmy mu także, by ze swoją sprawą udał się do rzecznika praw konsumenta. Jednocześnie rzetelność i etyka dziennikarska kazała nam zapoznać się ze stanowiskiem drugiej strony, czyli ekspedienta.
Lech Radwański, rzecznik praw konsumenta w Chełmie stwierdził, że pan Krasowski popełnił podstawowy błąd, nie zachował bowiem paragonu, czy kasowego rachunku. – Trudno mu zatem będzie formalnie udowodnić, że zakupu dokonał w tym, czy innym sklepie. Formą pogodzenia stron jest ewentualna mediacja, przy czym rola mediatora należy do przedstawiciela inspekcji handlowej – uważa L. Radwański. – Jeśli i to do niczego nie doprowadzi pozostaje sąd. W tym konkretnym przypadku już wstępne koszty postępowania sądowego, w tym zaangażowania biegłego rzeczoznawcy, wielokrotnie przewyższą wartość spornej dętki. Nie widzę zatem możliwości rozstrzygnięcia tej sprawy w taki sposób, by obie strony poczuły się usatysfakcjonowane. Jedyna korzyść, jaka wypływa z tej sprawy to nauczka, że nabywany towar należy sprawdzać przy ladzie w obecności ekspedienta i zachowywać paragony. Później bez nich ani rusz.