Zwyrodnialcy szli przez wieś i rzucali kamieniami w psy na posesjach. Jeden z mężczyzn wdrapał się na ogrodzenie i wycelował kamieniem w miniaturowego yorka. Nie wiadomo czy suczka przeżyje.
Młodzi mężczyźni w podobny sposób potraktowali jeszcze inne zwierzęta. Jeden z mieszkańców miejscowości widział na drodze konającego, bezpańskiego psa obrzuconego kamieniami.
Właściciele szybko przewieźli suczkę do przychodni weterynaryjnej we Włodawie. - Od początku nie dawałem temu psu żadnych szans - przyznaje Jan Topolski, weterynarz. - Był nieprzytomny, wręcz w stanie krytycznym. Jedyne co mogłem zaproponować rodzinie, to skierować zwierzę do specjalistów w Lublinie.
Kolejni weterynarze również nie mogli pomóc zwierzęciu. - Mąż wrócił z nią dopiero o trzeciej w nocy. Prześwietlenie wykazało, że ma pękniętą czaszkę i uszkodzony kręgosłup. Taki pies to drobinka, waży zaledwie 2,5 kilograma. Kamień, którym została uderzona nasza Fiona spowodował bardzo poważne obrażenia. Weterynarz powiedział, że to będzie cud, jeśli przeżyje - mówi pani Barbara.
Suczka mimo doznanych ran walczy o życie. - Teraz dajemy jej silne leki uśmierzające ból. Dzieci nie odstępują jej na krok. Wszyscy jesteśmy zrozpaczeni. Nie potrafię zrozumieć, jak można postąpić tak okrutnie wobec bezbronnego zwierzęcia.
Policja wczoraj rano poinformowała, że nie miała problemów z ustaleniem sprawców. - Wszyscy pochodzą z okolic Szuminki. Są pełnoletni - mówił Roman Juszczyński z włodawskiej policji. - Wiadomo też, który z mężczyzn zranił yorka. Jego czyn to przestępstwo. Grozi mu za to rok więzienia. Wkrótce zostaną mu postawione zarzuty.
Gdy po południu skontaktowaliśmy się z włodawską komendą jeszcze raz, aby uzyskać inicjały zwyrodnialców Roman Juszczyński miał już do zakomunikowania zupełnie inną wersję. Stwierdził, że… inicjałów nie poda, a policja dysponuje tylko zeznaniami świadków.
- Rok więzienia za takie bestialstwo to zdecydowanie za mało - mówi Zdzisław Małysz, komendant lubelskiego oddziału Straży dla Zwierząt. - Zwyrodnialcy muszą ponieść zasłużoną karę. Na pewno skontaktujemy się z policją i złożymy wniosek do prokuratury. Chcemy też wystąpić jako oskarżyciele posiłkowi w tej sprawie.
Małysz mówi, że podobnego zdarzenia, na szczęście, jeszcze w tym roku nie było. - Ale jeżeli ktoś wie o dręczonych zwierzętach, powinien zareagować. Wystarczy zawiadomić policję - mówi komendant.