Wcale niedawno mogło się wydawać, że władze miasta nie pozostawią po sobie materialnego śladu. Tymczasem liczba rozpoczętych już, lub właśnie rozpoczynanych inwestycji jest imponująca. Gdziekolwiek się w mieście obejrzeć, tam ekipy robotników i sprzęt budowlany.
Mieszkańców miasta zaskoczył rozmach i skala przebudowy ul. Mickiewicza. Już wygląda nie jak jedna z wielu ulic, ale arteria z dnia na dzień nabierająca atrakcyjnego wyrazu architektonicznego. To ulica, przy której po prostu będzie się chciało mieszkać, urządzić biuro, czy otworzyć sklep. Nie mniejszą uwagę zwraca też budowa skrzyżowania ulic Armii Krajowej oraz Lutosławskiego, czy też rozpoczęcie prac, związanych z odtworzeniem historycznej ul. Jatkowej. Do tego trzeba dodać zagospodarowanie łącznika pomiędzy ulicami Lwowską i Popiełuszki oraz remonty schodów, nawierzchni ulic i chodników w różnych częściach miasta. Między innymi na osiedlu Rejowiecka–Włodawska nareszcie zostaną przykryte asfaltem ulice Glogera, Farbiszewskiej, Jaraczewskiej i część ul. Różanej.
– Aby sobie na to wszystko pozwolić, trzeba było najpierw poprawić sytuację finansową miasta – mówi Krzysztof Grabczuk, prezydent Chełma. – Najpierw też musieliśmy oddłużyć wszystkie miejskie placówki oświaty, kultury i sportu. Dopiero kiedy się z tym uporaliśmy, mogliśmy zacząć wydawać pieniądze na inwestycje i w ten sposób pozostawić po sobie widoczny ślad.
Grabczuk podkreśla, że część z rozpoczętych inwestycji jest współfinansowana z pieniędzy Unii Europejskiej. Zabiegi o nie wymagały jednak czasu, a także zgromadzenia udziału własnego. Jedynie w przypadku budowy skrzyżowania ulic AK i Lutosławskiego miasto nie dołoży ani złotówki. Dokładnie 75 proc. kosztów zgodziła się pokryć UE, a pozostałą część dołożył Skarb państwa.
– Zdaję sobie sprawę, że na początku kadencji podjąłem wiele niepopularnych, a nawet bolesnych decyzji finansowych – mówi prezydent. – Widać, że przynosi to efekty. •