Zagadka goni zagadkę. Po ostatnich znaleziskach na dachach kościołów, teraz tajemnicza wnęka w chełmskim muzeum. W czasie remontu dawnej kaplicy odsłonięto wejście do schowka z zaskakującą zawartością
Trwa remont dawnej cerkwi unickiej św. Mikołaja przy ul. św. Mikołaja 4 w Chełmie. Nadarzyła się okazja, by sprawdzić, czy prawdziwe były ustne relacje, że coś jest ukryte w dawnym przejściu między byłą świątynią a byłym unickim seminarium duchownym.
– Odsłonięcie kapsuły czasu było czynnością prostą. Po zdemontowaniu przesłony ukazała się zamurowana wnęka z drzwiami. Po otworzeniu drzwi z wnęki wyjęto elementy przedwojennego ołtarza głównego, krucyfiks oraz worek z niekompletnym szkieletem zwierzęcym – informuje Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków.
– Prace remontowe zaczęły się u nas w maju, wówczas została odsłonięta nisza. To dawne przejście, jakim zza głównego ołtarza ówczesnej kaplicy można się było dostać do dawnej szkoły. Wiedzieliśmy o jego istnieniu, ale przynajmniej od lat 70. czy 80. ubiegłego wieku, czyli czasu poprzedniego remontu, miejsce nie było w żaden sposób eksponowane. Wręcz przeciwnie, zasłonięte do celów wystawienniczych. Ostatnio prezentowaliśmy tu zabytki sztuki sakralnej – mówi Natalia Jędruszczak, dyrektor Muzeum Ziemi Chełmskiej.
Dział Sztuki Dawnej tej placówki wykorzystuje dawną przestrzeń sakralną. Jest to jeden z czterech budynków zajmowanych przez chełmskie muzeum. XVIII-wieczny zabytek przechodził różne koleje losu. Powstał jako część kompleksu unickiego seminarium. Gdy mniej więcej sto pięćdziesiąt lat później je zlikwidowano, jego miejsce zajęło seminarium prawosławne, a świątynia stała się szkolną kaplicą. W czasie I wojny światowej Niemcy zorganizowali w niej szpital. W okresie międzywojennym dawna cerkiew stała się znów kaplicą szkolną, ale już rzymskokatolicką. Korzystały z niej uczennice Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego, działającego w przyległym budynku.
– Powstanie kapsuły czasu związane było z ostatnim kompleksowym remontem cerkwi, przeprowadzonym w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku. Decyzję o jej stworzeniu podjął Leszek Samocki, ówczesny wojewódzki konserwator zabytków w Chełmie, który wiedział, że w zdesakralizowanym wnętrzu cerkwi nie będzie już miejsca na ekspozycję ołtarza i krucyfiksu. Dodatkowo o decyzji przesądził fakt, że podjęte próby przekazania zabytków do innego obiektu sakralnego zakończyły się fiaskiem. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem było ukrycie ołtarza i krucyfiksu, aby tam mogły doczekać czasów bardziej przyjaznych dla zabytków – wyjaśnia Dariusz Kopciowski.
Dyrektor chełmskiego muzeum pytana o znaleziska z niszy, które jak oceniają specjaliści, dobrze zniosły blisko pół wieku odosobnienia, zapowiada, że znalezione elementy zostaną poddane konserwacji i będą eksponowane.
Sprawa odnalezionych przy okazji tajemniczych kości jest dla muzealników raczej sytuacją żartobliwą.
– Jest kawałek żuchwy, kości przedniej nogi, to nie jest kompletny szkielet. Czasami ktoś nie jest pewny, co zrobić ze znaleziskiem i je zostawia, niech się następne pokolenia martwią. Kości mogły być wykopane podczas prac w pobliżu kaplicy, trudno powiedzieć kiedy i w jakiej sytuacji – komentuje dyrektor samorządowej placówki.
Konserwator zapowiada, że znalezisko, o którym nie wspominała ustna relacja opowiadająca o zamurowanym przejściu, ocenią specjaliści. Może to wyjaśni, dlaczego w ogóle się tam znalazły. Na razie w muzeum opisują je jako pozostałości zwierzęcia porównywalnego z wołem.
Chyba ważniejszy dla placówki jest jednak koniec remontu.
– Po jego zakończeniu wrócą zabytki, które eksponowaliśmy dotychczas. Nowością będzie możliwość aranżowania przestrzeni w celu organizacji koncertów. To powrót do takiej aktywności, w latach 90. ubiegłego wieku i później były tu kameralne występy. Chcemy, żeby znów się pojawiły – zapowiada Natalia Jędruszczak.