W większości wiejskich szkół na południowym Podlasiu zajęcia pozalekcyjne odbywają się tylko wtedy, gdy nauczyciel zgodzi się je poprowadzić społecznie.
Dyrektorzy szkół umieszczają zajęcia pozalekcyjne w projekcie organizacyjnym na kolejny rok szkolny. Taki zapis znalazł się również w programie Szkoły Podstawowej w Kolanie. Został skreślony, bo od kilku lat na godziny pozalekcyjne gmina nie ma pieniędzy.
– Nie pamiętam, kiedy były drużyny zuchowe czy harcerskie – mówi Henryk Drobko, dyrektor SP. – Mamy kilku pasjonatów, którzy spotykają się z dziećmi raz w tygodniu na zajęciach plastycznych i sportowych. Dzięki nim dzieci z naszej szkoły biorą udział w konkursach pozaszkolnych i osiągają niezłe wyniki.
Bożena Wołos jest nauczycielką wf. w szkole w Dawidach. Zaproponowała dyrektorce, że poprowadzi społecznie zajęcia sportowe w korfball. To gra podobna do koszykówki. Grają dwie ośmioosobowe mieszane drużyny.
– Moi uczniowie osiągają coraz lepsze wyniki – mówi. – Ich sukcesy przyciągają do drużyny coraz więcej chętnych. Na lekcjach wf. nie byłabym w stanie przygotować ich do zawodów – argumentuje Wołos.
Nie wszyscy są tego samego zdania. Janusz Golec, zastępca wójta gminy Radzyń Podlaski uważa, że zajęcia pozalekcyjne mają inny cel.
– Jeżeli ich efektem mają być osiągnięcia uczniów, to jakaś pomyłka – mówi Golec. – Tam nauczyciele powinni szlifować umiejętności i wiedzę nabytą w czasie lekcji.
Tymczasem wiejskie dzieci marzą o kółku plastycznym, nauce tańca i grze na instrumentach. Rodziców nie stać na dowożenie ich dwa razy w tygodniu do najbliższego miasta.
– Chciałabym się nauczyć tańczyć i ładnie rysować – mówi 9-letnia Justyna Wosik z Jabłonia. – Mama do Parczewa mnie nie zawiezie, bo jest za daleko. Rysujemy sobie z koleżankami, bawimy się i też jest fajnie. •