Drogowcy alarmują – każdego dnia ginie kilkanaście znaków. Złodzieje kradną nawet śruby z barier energochłonnych. Robi się niebezpiecznie.
– W Sawinie zniknął znak informujący o przejściu dla pieszych, w Kalinówce ostrzegający przed przejazdem kolejowym. Z dróg w Sielcu, Olenówce i Rozdżałowie wyparowały znaki ograniczenia prędkości do 30 km/h – wylicza Wojciech Zakrzewski ze Starostwa Powiatowego w Chełmie. – To jest niebezpieczne.
Wandale wykręcają nawet śruby i kradną stalowe odciągi z barier energochłonnych. – Osłabiona konstrukcja nie utrzyma uderzenia auta. A to już pewna tragedia – mówi Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie. – Najwięcej kradzieży notujemy na leśnych odcinkach drogi 835, w okolicach Frampola i Biłgoraja. Na wszystkich drogach wojewódzkich od 500 do 700 rocznie. Straty idą w dziesiątki tysięcy złotych.
Inaczej wygląda sytuacja na drogach krajowych, gdzie jest duży ruch. – W pierwszej połowie tego roku odnotowaliśmy trzy kradzieże znaków i 38 aktów wandalizmu. Do tego sześć kradzieży elementów urządzeń drogowych, w tym szyb z ekranu dźwiękochłonnego. W tym roku straty wyniosły nieco ponad 30 tys. zł – mówi Władysław Rawski z lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
– Po co ludziom te znaki? Na złom, do gospodarstwa, łatają nimi ogrodzenia? Nie wiem. Brak znaku może doprowadzić do tragedii na drodze. Szczególnie nocą, gdy nie widać, która droga ma pierwszeństwo przejazdu czy gdzie jest ograniczenie prędkości – dodaje Jan Kiciak, kierowca z Rejowca.
– To plaga. Od 22 sierpnia nie było dnia bez zgłoszenia kradzieży 2–3 znaków z dróg powiatowych – mówi Paweł Ciechan, starosta chełmski. – Sprawę sygnalizowaliśmy policji, ale przecież nikt nie jest w stanie upilnować ponad 3 tysięcy znaków.
Oznakowanie ze względów bezpieczeństwa musi być uzupełniane od razu. Powiat chełmski wydał na to w 2012 r. 50 tys. zł. – Najgorsze, że jeżeli nawet uda się złapać złodzieja, to jest bezkarny. Znak jest tani, kosztuje nieco ponad 100 zł. Więc ze względu na niską szkodliwość społeczną złodziejowi nic mu nie grozi. Możliwych tragicznych konsekwencji kradzieży prawo pod uwagę nie bierze – kończy dyrektor Gwozda.