Jeśli ktoś chce wyrobić sobie w 1,5 godziny pojęcie skąd się wziął szalejący po świecie kryzys ekonomiczny, powinien obejrzeć "Chciwość”. Obraz pewnie jest uproszczony, ale za to przekonujący.
Film opowiada o pierwszych godzinach krachu na Wall Street w 2008 roku. Zwolniony pracownik pewnej instytucji inwestycyjnej daje młodszemu koledze dane, które wskazują, że ich firma jest na skraju przepaści. Nieliczni wtajemniczeni pracownicy niższego i średniego szczebla wpadają w panikę, a zarząd przez całą noc zastanawia się, co zrobić z tym fantem.
Mamy w "Chciwości” świetne aktorstwo (w roli jedynego w miarę uczciwego finansisty wcielił się Kevin Spacey, a szefa wszystkich szefów, który nie myśli przejmować się upadkiem rynków odgrywa Jeremy Irons), emocjonującą akcję (choć film jest bardzo "teatralny”) i garść przemyśleń o pieniądzach, moralności (zachować świetnie płatną posadę czy dobre imię?) i tych co rządzą naszym światem.
Z grubsza to ludzie niekompetentni, cyniczni i bezduszni. Zarabiają fortuny, choć nie bardzo wiedzą za co, a ich wydatki budzą zażenowanie (samochód, dom, knajpy, prostytutki). Rozpętali piekło, ale i tak miękko wylądują. Dlatego John Tuld grany przez Ironsa, je spokojnie śniadania choć tego dnia rozpocznie się ekonomiczna katastrofa.
Z drugiej strony, jak zauważa jeden z finansistów, zwykli ludzie napędzani chciwością i chęcią posiadania, sami dołożyli się do krachu, który pogrążył światową gospodarkę.
"Chciwość” jest już dostępna na DVD.