RCA/Sony BMG
Drudzy z satysfakcją przyjmują dojrzewanie artystów, modyfikacje ich stylu, poszerzanie palety brzmieniowej, wprowadzanie nowych tematów do tekstów piosenek. Regresywni zwolennicy kapeli Kings Of Leon będą bardzo niezadowoleni z jej najnowszego albumu.
Rockmeni z Nashville mają wielu takich miłośników. Zespół braci Followill stał się dzięki swoim dwóm pierwszym longplayom liderem nurtu tradycjonalistycznego w amerykańskim rocku. Nazwa Kings Of Leon była synonimem mocnego, surowego grania w klimacie Południa Stanów Zjednoczonych.
Ale już na trzecim, ubiegłorocznym, długograju Caleb i S-ka zasygnalizowali, że nie zamierzają trzymać się kurczowo formuły, która dała im sukces. Ich muzyka wzbogaciła się na przykład o gitarowe brzmienia charakterystyczne dla U2.
Na swojej czwórce, zatytułowanej "Only by the Night”, grupa poszerza swój styl o kolejne elementy. Już pierwszy numer "Closer” zaskakuje gotyckim nastrojem i pływającymi dźwiękami elektrycznej gitary.
Druga piosenka "Crawl” zadziwia robotycznym, quasi-funkowym pulsem i bardzo zgrzytliwym, niemal industrialnym brzmieniem gitary. Z kolei przyjemnie kołyszący utwór "I Want You” to najbardziej wyluzowany numer w dorobku Amerykanów.
Jakkolwiek Kings Of Leon by grali, zawsze będą rozpoznawalni, dopóki będzie śpiewał Caleb Followill. Jego nieco jęczący wokal z oryginalnym akcentowaniem jest jednym z najbardziej charakterystycznych w muzyce rockowej.