Z dziewiątymi studyjnymi albumami w swoich dyskografiach powracają dwie popularne polskie grupy rockowe prowadzone przez panie. Ale w przypadku jednego z zespołów rock to już mało adekwatne określenie.
Niełatwo recenzuje się albumy zespołów, których piszący i śpiewający liderzy równolegle prowadzą działalność solową. W świadomości słuchającego oba nurty zlewają się często w jedną rzekę muzyki z tym samym głosem oraz podobnymi pomysłami pojawiającymi się najpierw tu albo tam.
Tak jest w przypadku Heya i Nosowskiej. Trudno oddzielić ewolucję grupy i docenić jej rozwój, kiedy ma się w pamięci pewne piosenki nagrane solo przez wokalistkę.
Ale załóżmy, że da się zapomnieć, że to czy tamto już kiedyś słyszeliśmy. Wtedy można by napisać, że nowy album kapeli jest stylistycznym krokiem naprzód, zaskakuje dużą dawką smacznej, niekiedy tanecznej, elektroniki i intryguje świeżym, psychodelicznym klimatem.
Hey – "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” (QL Music)
Grupa Closterkeller zwykła tytułować swe longplaye kolorowymi słowami. Najnowszy nosi miano "Aurum”. Nawet jeśli nie zna się tego słowa, nietrudno domyślić się, że ma ono coś wspólnego ze złotem, kiedy ogląda się album. Złote motywy pojawiają się nie tylko na okładce – nawet dysk jest w tym kolorze.
A piosenki? Jest utwór zatytułowany "Złoty”. Niestety, po jego przesłuchaniu nasuwa się powiedzenie, że nie wszystko złoto, co się świeci. Słabo jest w warstwie literackiej.
Lepiej jest z muzyką – to sprawnie skomponowany i zagrany klimatyczny rock. Takie rozróżnienie jakościowe odnosi się do większości kawałków.
Closterkeller – "Aurum” (Universal)