Simon (James McAvoy) to pracownik domu aukcyjnego, a jednocześnie współpracownik gangu, który chce ukraść wart górę pieniędzy obraz Goyi.
Film bardzo w swoim pomyśle przypomina "Incepcję” tegoż reżysera z jej pytaniami, który sen jest prawdziwy. Tutaj zastanawiamy się, które wspomnienie jest tym prawdziwym. "Trans” zaskakuje zwrotami akcji, choć niektórych widzów może też pewnie zmęczyć. Łatwo "Transowi” zarzucić przekombinowanie. Ja takie kino lubię. Z pewnością najnowsze dzieło Boyla wymaga uważnego oglądania – niemal wszystko co widzimy jest ważne i odegra rolę, a w meandrach akcji łatwo się pogubić. Umówmy się też, że żelazna logika nie jest najmocniejszą stroną "Transu".
"Trans” to kolejny film nadający hipnozie magiczną moc podróży w czasie. Bardzo pasuje w tym miejscu cytat z "50 wielkich mitów psychologii popularnej”: "Jeżeli zatem kusi cię, aby o pomoc w odnalezieniu zapodzianej przed lat obrączki poprosić hipnotyzera, mamy dla ciebie lepszą radę: po prostu nie przestawaj jej szukać”. Naukowcy, naukowcami, a my nie dajmy sobie popsuć przyjemności z oglądania niezłego dreszczowca.