Jeśli ktoś lubi dramaty rozgrywające się w świecie finansjery lub obrazy krytykujące zachłannych bankierów, to najnowszy film Costa-Gavrasa jest z pewnością dla niego. Zresztą "Żądza bankiera” mogę polecić każdemu - to kawał dobrego kina.
Wkrótce Tourneuil będzie musiał stawić czoła finansowym "kowbojom” ze Stanów Zjednoczonych, którzy postanowili przejąć Phenix. A to ludzie jeszcze bardziej bezwzględni i brutalni ludzie niż on. W dodatku na horyzoncie pojawią się piękna modelka, która zawraca finansiście w głowie.
Każde draństwo o jakie możecie podejrzewać bankierów znajduje w "Żądzy bankiera” potwierdzenie. Film opowiada o świecie przesiąkniętym cynizmem, egoizmem, żądzą pieniędzy i władzy. Costa-Gavras to spec (w Polsce niedoceniony) od politycznych dreszczowców. Umie budować napięcie, zatrzymać uwagę widzów i odsłonić kulisy finansowych machinacji. Robi to błyskotliwie. Na jednym ze spotkań menedżerów Tourneuil wywołuje entuzjazm zgromadzonych obiecując: "będę Robin Hooodem bogatych, zabierał biednym i dawał jeszcze więcej tym co mają”. Nic dodać, nic ująć.