W niedzielę w Lublinie Stare Dobre Małżeństwo będzie świętować premierę swojego nowego albumu.
Jest świetna okazja na oddech od tej codzienności, na zwolnienie i zamyślenie. To koncert zespołu, który swoimi piosenkami prowadzi do krainy łagodności.
Krainą Łagodności nazwano ruch balladzistów, którzy w latach 90. wyrastali na polskiej estradzie jak grzyby po deszczu. A deszczem, bez którego nie byłoby tego urodzaju, były między innymi koncerty i płyty Starego Dobrego Małżeństwa.
Swoją działalnością od połowy lat 80. grupa ta pokazała, że nie trzeba być głośnym, by być słyszanym i zauważonym. Że grając delikatnie i akustycznie, można robić duże wrażenie. Że nie trzeba śpiewać o bieżących sprawach społeczno-politycznych, by być aktualnym. Bo pewne rzeczy zawsze są na czasie. W końcu pokazała, że poezja śpiewana może być równie przebojowa jak pop czy rock, może przyciągać na koncerty tłumy i angażować do mrówczej pracy jeszcze wielką rzeszę bootlegerów.
Wszystko to pokazywała początkowo wyśpiewując wiersze Edwarda Stachury, zresztą często pomyślane przez kultowego poetę jako piosenki (i to słowo niekiedy zawierające w tytułach). Cały debiutancki album Starego Dobrego Małżeństwa wypełniły numery z tekstami Steda. A że w jego utworach było dosłownie wszystko – płomienna, choć zwykle niespełniona miłość, niezgoda na zły świat, odrobina nadziei na lepsze jutro, osobiście odczuwana rzeczywistość i uniwersalnie podana prywatność – trudno było się przy nich nudzić nawet w wymiarze long.
Z czasem grupa wzbogaciła swój tekściarski stuff o kolejnych autorów. Najważniejszym żyjącym – a przez to wciąż dostarczającym nowych utworów – tekściarzem zespołu stał się Adam Ziemianin. Wprowadził do repertuaru grupy dużo pogody i zacieśnił jej związki z naturą. Dał kapeli takie przebojowe teksty jak "Czarny blues o czwartej nad ranem”, "Obudź się”, "Makatka z aniołem”, "Bieszczadzkie anioły”.
Krzysztof Myszkowski, wokalistka, gitarzysta i lider Starego Dobrego Małżeństwa, sięga też do poezji Bolesława Leśmiana, Piotra Bakala, Oli Kiełb i Józefa Barana. Najnowszym jego nabytkiem literackim jest twórczość nieżyjącego już Jana Rybowicza. Cały przedostatni album grupy "Tabletki ze słów” wypełniły piosenki do słów Samotnika z Lisiej Góry. I podobnie jest z nowym longplayem. – Myślę, że to najważniejsze piosenki mojego życia. Pomieściła je wszystkie płyta "Jednoczas”, na której warto skupić uwagę, odważnie obcując ze słowami, pozostawionymi nam jako drogowskazy przez Jana Rybowicza. Do pogłębionej refleksji. Na co dzień i od święta – mówi Myszkowski.
Wiele utworów z tego longplaya zabrzmi na niedzielnym koncercie w Centrum Kongresowym Akademii Rolniczej (ul. Akademicka 15). Tam też na pewno będzie można kupić płytę. Jej handlowa premiera zaplanowana jest na piątek, ale kompakty mogą nie dotrzeć do wszystkich sklepów wszędzie.
Początek o godz. 18. Bilety – po 35 i 30 zł – sprzedaje kasa Agencji N'n'N w lubelskiej filharmonii (ul. Skłodowskiej 5).