Kiedyś na wieczorze kawalerskim kolegi ktoś zamówił dziewczynę, żeby przyjechała zatańczyć dla przyszłego pana młodego. Kiedy przyjechała okazało się, że aby wykonać pracę dobrze, musi mieć jakąś muzykę, a sama niczego ze sobą nie miała, gdyż kiedy po nią zadzwoniono, akurat była w dyskotece. W mieszkaniu był wprawdzie odtwarzacz, ale tylko jedna płyta – Lao Che „Powstanie warszawskie”. Dziewczyna posłuchała chwilę, ale stwierdziła, że nie zatańczy do czegoś takiego, zgarnęła parę złotych za dojazd i pojechała. To jedna z moich pijackich historii z młodości. Daniel Radecki spisał chyba wszystkie swoje takie historie i zamieścił w książce.
Miejsce wydarzeń to Kraśnik. To stamtąd pochodzi główny bohater – Pielgrzym i jego paczka. Poznajemy ich szalone przygody w knajpie, wzloty i upadki miłosne, robienie karier zawodowych. Czasami akcja przenosi się do Lublina („Europejskiej Stolicy Melancholii”), czyli miejsca studiów bohatera oraz Warszawy, miejsca pracy tytułowych hipsterów i wielkiej miłości Pielgrzyma. Wszystkie te historyjki mogą być nawet ciekawe – pod warunkiem, że naprawdę znasz Pielgrzyma, Alfę czy Klakiera. Możesz odnaleźć jakieś wspólne wątki, miejsca czy sytuacje.
Oprócz wspominek są tu przemyślenia o kondycji i sytuacji współczesnego pokolenia młodych ludzi. Przemyślenia są gorzkie: „Pozostaniemy śmiechem ludzkości, przypisem do epoki schyłku, pustym echem świetności przodków. Ale wygląda na to, że większość z nas i tak ma to w dupie.”
Czytelnik ucieszy się jednak, że pomimo wielu przykrych i tragicznych sytuacji, ostatecznie Pielgrzym wyjdzie na ludzi i wyprowadzi się z Kraśnika, w którym tak mu się nie wiodło. Są perspektywy na dobrą pracę i udany związek. Po skończeniu czytania można też zajrzeć na Facebooka. Są zdjęcia z piękną dziewczyną, uśmiechy. Chyba jednak warto było napisać książkę o swoich pijackich przygodach.