Na początek przyznam się - lubię kryminały, a kryminały skandynawskie lubię w sposób szczególny.
Mam kilku swoich ulubionych autorów i kilka ulubionych serii. Horst i stworzony przez niego komisarz policji William Wisting dowodzący wydziałem śledczym w Larvik należą do moich faworytów. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że autor pracował przez lata jako... szef wydziału śledczego policji Vestfold i doskonale wie, o czym pisze. Chyba nic nie denerwuje mnie bardziej niż autorzy tworzący bohaterów pracujących w zawodach, o których tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia, a wiedzę czerpią z rozmów ze znajomymi znajomych i internetu. Horst stworzył natomiast bohatera z krwi i kości. Można go lubić lub nie. Może denerwować lub irytować. Nie można mu jednak zarzucić nijakości, czy fałszu.
Tym razem Wisting musi się zmierzyć z tajemniczymi zabójstwami, udowodnić niewinność mężczyzny zatrzymanego za morderstwo i rozwiązać tajemnicę sejfu należącego do człowieka, którym od dawna interesuje się policja nie mogąc jednak nic mu udowodnić. Czy mu się uda? Miłośncicy kryminałów nie mają chyba najmniejszych wątpliwości.