Osobiście wolę słuchać Marka Brzezińskiego, który ze swadą, z ogromnym przejęciem, ale też z poczuciem humoru opowiada o swoim pobycie w tej najważniejszej, francuskiej świątyni, do której nawet nie każdy ma dostęp, a którą traktuje się ze śmiertelną powagą. Jednak przeczytać książkę Marka Brzezińskiego o Le Cordon Bleu to także sama przyjemność.
A że dostał niezłą odprawę, a w każdym razie taką, która wystarczyła mu na zmianę kwalifikacji zawodowych, postanowił wstąpić do Akademii Sztuki Kulinarnej, do najświętszej świątyni od jedzenia, do której ściągają chętni z całego świata, w której panuje rygor wojskowy, a też nie każdy ją ukończy. Marek Brzeziński studentem został.
"Dostaliśmy nóż z zębami (…), który jest świetnym narzędziem nie tylko do krojenia chleba, ale także do eleganckiego cięcia wszelkiej maści zapiekanek w cieście. W zestawie znalazły się też rękawy do kremów, pędzelki do smarowania klarowanym masłem ciasta, które ma się szczególnie miło dla oka przyrumienić, ubijaczki do piany, majonezów i sosów winegret, igła albo raczej wielgachna dratwa do zaszywania drobiu…” – tak wyposażony student nie wiedział jeszcze, co go czeka – piekło akademii i rozkosze kulinarnych doznań.
Pan Marek dołącza wiele przepisów, a czytanie o potrawach i daniach jest katorgą dla tych, którzy mają wyobraźnię i ochotę na coś do przegryzienia.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl