Koncert Nazareth, Lublin, klub Graffiti, 2.09.09
Na koncercie rockowym z tak zaawansowanym wiekowo towarzystwem wcześniej nie byłem.
Nazareth to dość rzadki przypadek rockowych weteranów, którzy z jednej strony mają wspaniałą przeszłość, a z drugiej wciąż tworzą fajne piosenki i nagrywają porządne albumy.
Ostatni longplay Szkotów "The Newz” z 2008 roku to ich najlepsza płyta długogrająca od dwóch dekad. Ponieważ przyniosła sporo nowoczesnej, wykonanej z pazurem i polotem muzyki zahaczającej o różne odmiany rocka, została zauważona i doceniona nie tylko przez starych fanów kapeli i pasjonatów hardrockowych brzmień.
Dlatego spodziewałem się, że na koncert Dana McCafferty'ego i S-ki przyjdzie więcej młodzieży – zarazem po to, by zobaczyć i usłyszeć żywą legendę z jej klasycznymi kawałkami, jak i pobawić się przy nowych numerach zespołu. Ludzi poniżej 40-tki było jednak tyle, co kot napłakał.
Może to wina czasu (studenci na wakacjach), a może ceny biletu (88 zł to niemało jak na lubelskie warunki). W każdym razie szkoda, że koncert wciąż rozwijającej się muzycznie, poszerzającej swoją stylistykę ekipy miał prawie tak wąski wymiar pokoleniowy jak spotkanie z gatunku "Nasza klasa".
Tym bardziej żal, bo po tej odrobinie młodzieży, która przyszła w środę do Graffiti, widać było jak na dłoni, iż granie i śpiewanie Nazareth mocno rozgrzewa ludzi dużo młodszych od muzyków. Co najciekawsze, największą euforię młodziaków wzbudziła stara piosenka "This Flight Tonight”.
To utwór z 1970 roku autorstwa Kanadyjki Joni Mitchell, przerobiony przez Szkotów w 1973 roku z delikatnego folkowego songu na genialny hardrockowy numer – bardzo motoryczny z hipnotyzującym rytmem, ale średnio-chwytliwy melodycznie.
Piosenki w oczywisty sposób najbardziej przebojowe – "Love Hurts”, "Dream On”, "My White Bicycle”, "Holy Roller” i "Holiday” – okazują się domeną starszego pokolenia. Fajnie, że lubelska młodzież najlepiej bawiła się przy najambitniejszym hicie starych rockmanów.