W sobotę (30.01) w Osterwie premiera spektaklu "Tartuffe albo Szalbierz” na podstawie nowego przekładu klasycznego dzieła Moliera.
Było tak. Bogaty mieszczanin Orgon owdowiał, stracił osobę, która porządkowała całe życie rodziny. Potem ożenił się ponownie. Jednak z nową żoną Elmirą nie umiał zbudować mocnych więzi. Dorosłe dzieci były mu niemal obce. Względnie dobrze rozumiał się tylko ze swoją matką, Panią Pernelle. W sumie głowa rodziny to nieszczęśnik na życiowym zakręcie, szukający bratniej duszy.
Pewnego dnia przybywa ona pod postacią Tartuffe'a, który ujmuje Orgona ostentacyjną pobożnością i zdobywa zaufanie. Zafascynowany nim pan domu przyjmuje go pod swój dach. Coraz bardziej uzależnia się od gościa, jest gotowy oddać mu swoją córkę i majątek. Na to właśnie liczy Tartuffe.
Podziały i niezrozumienie w rodzinie pogłębiają się. Całkowite poddanie się Orgona przybyszowi wywołuje sprzeciwy. Elmira nie ma ochoty puścić się z Tartuffem. Córka Marianna nie widzi powodu, żeby dać się za niego wydać. Syn Damis nienawidzi udawanego hipokryty, co przypłaca wyrzuceniem z domu.
Co nas to wszystko obchodzi? Po co zagłębiać się w jakieś fikcyjne, cudze problemy? A czy obecnie nie grasują podobni do Tartuffe'a religijni i ideologiczni naciągacze? Czy nie nachodzą nas? Czy nie próbują wedrzeć się w naszą świadomość poprzez media? Czy nie mamy bliskich, na których słabościach mogliby żerować?
Dramat Moliera ma prawie 350 lat, ale problem, który porusza jest wciąż aktualny. Na dodatek francuski pisarz przedstawił mechanizmy ogłupiania, uzależniania i wykorzystywania we wnikliwy, dobrze osadzony psychologicznie, sposób. Reszta to dekoracja, do której musimy się zdystansować.
Oglądając lubelską inscenizację dzieła klasyka nie będzie nam trudno skupić się na istocie sprawy, bo spektakl został oparty na nowym, uwspółcześniającym je przekładzie Jerzego Radziwiłowicza. Warszawski aktor, operując bardziej naturalną składnią i kolokwialnymi wyrażeniami, odświeżył archaiczny język sztuki, jaki znaliśmy z popularnej translacji Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Przy okazji zmienił tytuł ze "Świętoszka” na "Tartuffe albo Szalbierz”, będący prostym tłumaczeniem oryginalnego.
W dobrym odbiorze dramatu zapewne pomogą nam też znakomici inscenizatorzy, sprawdzeni niedawno w adaptacji "Widnokręgu” Wiesława Myśliwskiego: reżyser Bogdan Tosza, scenograf Jerzy Kalina, kompozytor Piotr Salaber i choreograf Zbigniew Szymczyk.
Tartuffe'a zagra Szymon Sędrowski. W Orgona wcieli się Jerzy Kurczuk. W roli Elmiry wystąpi Monika Babicka. Damisem będzie Mikołaj Roznerski. Postać Marianny wykreuje Agata Moszumańska. Uwaga, Panią Pernelle zobaczymy w wykonaniu Andrzeja Redosza!
Pozostałe osoby dramatu zaprezentują Krzysztof Olchawa, Henryk Sobiechart, Magdalena Sztejman-Lipowska, Przemysław Gąsiorowicz, Hanka Brulińska, Jerzy Rogalski, Wojciech Dobrowolski, Artur Kocięcki i Łukasz Król.
Premierowe przedstawienie w sobotę o godz. 19. Kolejne będą w niedzielę i od wtorku na następnej niedzieli, także o 19. Adres: ul. Narutowicza 17.
Bilety od 12 do 30 zł.