Karczeb to pień z korzeniami, który zostaje w ziemi po ścięciu drzewa. Ciężko go wyrwać. O takim nierozerwalnym związku człowieka z ziemią i naturą opowiadają fotografie pochodzącego z Białej Podlaskiej Adama Pańczuka.
"Karczeby” objechały już cały świat. A do Białej Podlaskiej trafiły po raz pierwszy dopiero teraz. – Mam w związku z tym trochę podwyższone ciśnienie. To taki powrót do źródeł – przyznaje autor.
Fotografował w różnych zakątkach świata, ale to zdjęcia z Podlasia przyniosły mu największy sukces. W ubiegłym roku np. "Karczeby” zostały uznane najlepszą książką fotograficzną świata w 71. edycji prestiżowego amerykańskiego konkursu Pictures of the Year International. – Szuka się daleko, najtrudniej dostrzec to, co się ma pod nosem. Ale jak się już dostrzeże, to wszystko działa. To było takie moje. Rodzimą ziemię najlepiej się zna. Wiedziałem co chcę powiedzieć – opowiada Pańczuk.
– Te fotografie pozwalają na wiele interpretacji. Są poetyckie. Ludzie wyglądają na nich, jakby byli częścią ziemi – dodaje kuratorka wystawy z bialskiego muzeum Violetta Jarząbkowska.
Częścią ziemi na jednej z fotografii na pewno jest pan Ignacy. Widać tylko czubek jego głowy, a w ręku jeszcze sosnową gałąź. – Ja stałem, a Adam kopał jamę – wspomina bohater zdjęcia, pan Ignacy. – Stałem się rozpoznawalny – żartuje.
Wystawę można oglądać w bialskim muzeum do 3 maja. A jakie plany ma Adam Pańczuk? – Współpracuję z kolektywem Sputnik Photos. To determinuje moje kolejne działania. Ostatnio robiłem projekt o straconych terytoriach, czyli byłych republikach ZSRR. Pracowałem w Gruzji, teraz będę w Tadżykistanie, a na wiosnę w Estonii i na Łotwie – zapowiada fotograf pochodzący z Białej Podlaskiej.