Jeśli urządzenia pokażą temperaturowe anomalie wskazujące na nietypowe przestrzenie np. w innych filarach, archeolodzy będą chcieli się do nich dostać. Do badań może posłużyć również georadar bazujący na falach dźwiękowych. W kościele pw. św. Józefa w Puławach w zeszłym miesiącu przypadkiem odkryto pamiątki po córce księżnej Izabeli Czartoryskiej. Czy były to jedyne skarby zamurowane w świątyni? W badaniach pomoże Politechnika Lubelska.
Informacje o skarbach znalezionych podczas remontu puławskiej świątyni w grudniu obiegły cały kraj. Z tajemniczej skrytki wydobyto pamiątki słynnego rodu książęcego pochodzące z końcówki XVIII wieku.
Przedmioty należały do Teresy Czartoryskiej, córki księżnej Izabeli. W ukryciu przetrwały 220 lat. Na możliwość ich wyeksponowania liczy zarówno parafia św. Józefa w Puławach, jak i Muzeum Czartoryskich. Decyzja dotycząca tego, gdzie ostatecznie trafią, jeszcze nie zapadła.
Tragiczny wypadek księżniczki
Wróćmy jednak do początku, czyli odpowiedzi na pytanie: jak pamiątki po córce księżnej znalazły się w filarze puławskiego kościoła?
Żeby to zrobić, musimy cofnąć do roku 1780, kiedy Czartoryscy spędzali zimę w warszawskim Pałacu Błękitnym. Pewnego dnia 15-letnia Teresa, bawiąc się z innymi dziećmi, podbiegła zbyt blisko kominka, a jej muślinowa sukienka zajęła się ogniem. Na pomoc nastolatce rzucił się przebywający na służbie u Czartoryskich malarz, Jan Piotr Norblin. Artysta i przyjaciel rodziny ugasił płomienie swoim płaszczem. Poparzenia dziewczynki były jednak bardzo poważne. Po kilku dniach Teresa zmarła, a jej bliscy pogrążyli się w żałobie.
Niewykluczone, że ten tragiczny wypadek i wspomnienia z nim związane, były jednym z powodów przeprowadzki książęcego rodu do Puław.
Księżna Izabela, która głęboko przeżyła stratę dziecka, 20 lat po tragicznym wypadku, korzystając z trwającej przebudowy kościoła, złożyła w nim osobiste przedmioty należące do córki. Dla bezpieczeństwa schowano je w specjalnej skrytce, którą utworzono w jednym z filarów świątyni, a następnie zamurowano.
Największe odkrycie od 20 lat
Na ich odkrycie czekaliśmy do grudnia 2020 roku. Doszło do tego przypadkiem podczas renowacji kościoła. Schowek zauważyli pracownicy firmy wykonującej remont na zlecenie parafii św. Józefa. Budowlańcy wyciągnęli z niego kilkanaście przedmiotów, w tym medaliony, złoty krzyżyk, pierścień, drewnianą szkatułkę, obraz Matki Boskiej, muszelkę, imbryk, szklankę, szylkretowy grzebień, nadpaloną portmonetkę, poszewkę poduszki z wyhaftowanymi literami „TC”, pukiel włosów, a także fragmenty materiału; prawdopodobnie sukni, którą Teresa mogła mieć na sobie w trakcie wypadku.
– Jest to nieoczekiwane i doniosłe odkrycie. Jedno z najważniejszych w naszym województwie od przynajmniej dwudziestu lat. Skrytka przetrwała w kościele ponad dwa wieki. Zawiera bezcenne eksponaty o znacznej wartości historycznej – ocenia Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków.
Informacje o odkryciu szybko obiegły media. Niestety, doszło także do małego skandalu. Osoby, które znalazły skrytkę nie wykazały się uczciwością. Zamiast od razu poinformować o niej odpowiednie organy, sprawę początkowo zbagatelizowano.
– Pracownicy powiedzieli mi, że znaleźli jakieś szmatki. Poleciłem więc, żeby poinformowali o tym księdza proboszcza i kontynuowali prace – tłumaczył nam szef firmy odpowiadającej za remont kościoła.
Konserwatora zabytków powiadomił ostatecznie dopiero ks. proboszcz Waldemar Stawinoga. Gdy na miejsce przyjechali lubelscy archeolodzy, filar był już ponownie zamurowany, a część skarbów zniknęła.
Część z nich pracownicy firmy oddali dobrowolnie po reprymendzie od swojego pracodawcy. Pierścień i medalion odzyskała natomiast puławska policja. Kryminalni zatrzymali łącznie pięć osób w wieku od 27 do 55 lat. Ostatnie z pamiątek stanowią materiał dowodowy i do dzisiaj znajdują się w sejfie puławskiej komendy. Pozostałe „eksponaty” są Lublinie, w szafie pancernej konserwatora zabytków.
Termowizja i poszukiwacze skarbów
Czy puławska świątynia kryje w sobie więcej tajemnic? Dariusz Kopciowski planuje dodatkowe badania kościoła przy użyciu sprzętu i specjalistów Politechniki Lubelskiej.
– Chcemy mieć pewność, że niczego nie przegapiliśmy. Dzięki możliwości prześwietlenia ścian i filarów świątyni kamerą termowizyjną, sprawdzimy, czy skrytka, w której znaleziono zabytkowe przedmioty, była jedyna – tłumaczy wojewódzki konserwator.
Jeśli urządzenia lubelskiej uczelni pokażą temperaturowe anomalie wskazujące na nietypowe przestrzenie na przykład w innych filarach, archeolodzy będą chcieli się do nich dostać.
– Dzięki różnicom temperatur badanych powierzchni jesteśmy w stanie znaleźć takie miejsca. Podobne prace prowadziliśmy m.in. w Kaplicy Św. Trójcy. Zdarzało się, że znajdowaliśmy w ten sposób np. krypty, o których nikt nie wiedział – opowiada dr arch. Bartłomiej Kwiatkowski z Politechniki Lubelskiej.
Do badań może posłużyć również georadar bazujący na falach dźwiękowych. Czy dzięki tym pracom uda się znaleźć i wydobyć kolejne skarby sprzed lat? Dowiemy się najwcześniej za dwa miesiące.
Do muzeum, czy kościoła?
A gdzie trafią pamiątki po Teresie Czartoryskiej?
– Uważam, że zgodnie z wolą księżnej Izabeli, powinny one pozostać w Puławach – przyznaje Dariusz Kopciowski, ucinając tym samym spekulacje mówiące o możliwości przekazania ich na przykład do muzeum w Krakowie.
W grę wchodzą dwie lokalizacje: kościół św. Józefa lub Muzeum Czartoryskich.
– Bardzo życzyłabym sobie tego, żeby te przedmioty, cenne, osobiste pamiątki po Teresce, mogły zostać wyeksponowane w naszym muzeum. To jedyne eksponaty związane z córką księżnej Izabeli, jakie znamy. Moglibyśmy utworzyć poświęconą im wystawę – mówi Honorata Mielniczenko, dyrektor Muzeum Czartoryskich. – Właścicielem tych przedmiotów jest jednak parafia, więc możliwość ich zaprezentowania zależy od woli księdza proboszcza.
Rozmowy pomiędzy konserwatorem, muzeum i parafią prawdopodobnie odbędą się w marcu.