Rozmowa z Dawidem Retlewskim, napastnikiem Wisły Puławy
- Dlaczego zdecydował się pan akurat na przenosiny do Wisły Puławy?
– Można powiedzieć, że klub był konkretny, trener też mnie przekonał. Wiedziałem, że w Puławach budowana jest fajna drużyna Wiadomo jednak, że na razie budujemy tu nowy zespół i pytanie, czy ta chemia między zawodnikami będzie widoczna od początku, czy trzeba będzie trochę na nią poczekać. Jako zawodnicy chcielibyśmy grać o najwyższe cele, ale jak to się mówi, wszystko i tak weryfikuje boisko.
- Po pierwszym meczu ligowym wydawało się, że tej chemii między wami jeszcze nie ma, bo przegraliście u siebie z GKS Jastrzębie. Ale po dwóch kolejnych spotkaniach, w których pokonaliście Hutnika i Siarkę wydaje się, że zmierzacie w dobrym kierunku…
– Rzeczywiście, zaliczyliśmy lekki falstart, ale teraz można powiedzieć, że optymizm w zespole też jest większy. Wynikowo jest naprawdę OK, a dodatkowo fajnie to zaczyna wyglądać.
- Do Puław przeniósł się pan ze Stężycy, a tak się składa, że już zagraliście w Pucharze Polski z Radunią, a teraz czeka was mecz ligowy z tym klubem. Jest dodatkowa motywacja, żeby wywalczyć trzy punkty?
– Przede wszystkim chcemy wygrywać wszystkie mecze u siebie, bo ludzie przychodzą na stadion, żeby zobaczyć drużynę, która dobrze gra w piłkę. Niedawno przegraliśmy w Stężycy, ale to był bardziej efekt naszych indywidualnych błędów. Nie ma co ukrywać, że Radunia piłkarsko jest mocną drużyną, mają też w składzie wielu ciekawych zawodników, ale nie wiem, czy zespół funkcjonuje już jako całość. A takie spotkania, jak to z Jastrzębiem niestety będą się zdarzać. Taka jest ta liga. Żałujemy porażki, ale nie ma sensu już do tego wracać. Mecz się nie ułożył, ale wyciągnęliśmy z tego wnioski.
- Musiałem dokładnie sprawdzić, czy wcześniej nie spotkaliście się z Mateuszem Klichowiczem w żadnym klubie, bo w Tarnobrzegu wyglądało jakbyście grali w jednym zespole od kilku lat, a nie kilku tygodni…
– Mateusz wie, jak ja gram, a ja wiem, jak on. To zresztą postać, która też pokazała mi, że w Puławach tworzy się fajna drużyna i kolektyw. Jak napastnik ma takich ludzi, to na pewno jest łatwiej. Mateusz ma taki sposób grania, że daje naprawdę dużo jakości z przodu i dośrodkowań pod bramkę. A to oznacza sytuacje dla napastnika. Ja jestem właśnie takim typem zawodnika, który lubi z tego korzystać. Nie jestem gościem, który uderzy z 25 metrów, tylko czekam w szesnastce na dogrania od kolegów, jak w drugim meczu od Piotra Azikiewicza, czy w Tarnobrzegu od Mateusza.
- Do gry wraca już Adrian Paluchowski i szykuje się ciekawa rywalizacja o miejsce w ataku Wisły…
– To na pewno. Z tego co ja zaobserwowałem w poprzednich sezonach, to Adrian jest napastnikiem, który zawsze wyróżniał się bramkami. Rywalizacja to fajne słowo, dla dziennikarzy, trenerów, czy działaczy, ale my nie odczuwamy tego jako koledzy z drużyny. Podchodzimy do sprawy normalnie.
- Czy znalazłoby się miejsce w jedenastce dla was obu?
– O to już trzeba pytać trenera. Z drugiej strony, czy w takiej sytuacji zespół nadal dobrze by funkcjonował? To jest najważniejsze.
- Jest pan zaskoczony, że nawet na tak wczesnym etapie sezonu tabelę zamykają: Radunia, Motor Lublin i Polonia Warszawa?
– Zdecydowanie tak. Wszyscy typowali, że raczej będzie odwrotnie, że te ekipy będą otwierać tabelę. Ja jako zawodnik liczyłem, że Wisła będzie w okolicach podium i na razie to się sprawdza. Wydaje się, że w tym sezonie nie ma jednego, głównego faworyta do awansu. Wszyscy zawsze powtarzają, że początek nowego sezonu jest bardzo ważny, bo później ciężko się wydostać. Niby Radunia, Motor i Polonia mają przed sobą sporo meczów do rozegrania, ale to nie jest takie proste. Nagle okazuje się, że kolejki uciekają i nie jest łatwo się odbudować.
- Można chyba powiedzieć, że w poprzednim sezonie zdobył pan „tylko” dziewięć goli w II lidze, bo teraz już po trzech kolejkach na koncie są cztery bramki.
– Czyli prawie połowa dorobku z poprzednich rozgrywek, zgadza się. Najważniejsze, żeby dalej to ciągnąć i żeby licznik nie stanął. Swoje robi jednak różnica między Radunią, a Wisłą. My gramy teraz ze skrzydłowymi, dzięki czemu jest więcej dośrodkowań i ogólnie sytuacji, a napastnik taki, jak ja na tym korzysta.