Banki są skłonne pożyczać nam na mieszkanie na coraz więcej lat. To szansa dla osób, których dotychczas nie było stać na płacenie rat.
Skończą na emeryturze
Zasada jest prosta: im dłużej spłacamy kredyt, tym miesięczna rata jest niższa. To z kolei sprawia, że przy tych samych zarobkach, możemy sobie pozwolić na większe zadłużenie.
- O ile małżeństwo z łącznymi dochodami 4 tys. zł brutto miesięcznie nie może liczyć na 200 tys. zł przy kredycie 30-letnim, to przy spłacie rozłożonej na 45 lat ma już taką szansę - szacuje Emil Szweda, analityk z Open Finance.
Muszą to być jednak bardzo młodzi małżonkowie. Z reguły banki określają, że spłata ostatniej raty powinna przypaść najpóźniej na 65 wiosnę życia kredytobiorcy. Zatem, jak łatwo obliczyć,
na 45-letnią pożyczkę mogą liczyć wyłącznie...
20-latkowie.
Ale coraz więcej banków, m.in. Millennium, GE Money, Fortis Bank, przesuwa już granicę wieku do 70, a nawet więcej lat.
Natomiast Handelsbanken - ten pożyczający na 50 lat - pozwala na kontynuowanie spłaty kredytu spadkobiercom. W razie śmierci kredytobiorcy ubezpieczyciel pokrywa niespłaconą część kredytu.
Więcej procentów
Na wydłużającym się czasie kredytowania korzystają nie tylko osoby z mniej zasobnym portfelem, ale też inwestorzy kupujący mieszkania na wynajem w celu ich późniejszej odsprzedaży.
- Rozłożenie długu na 45 lat to dla nich niemal "dożywotnia” karencja w spłacie kapitału - wyjaśnia Szweda. - Kapitał będzie bowiem stanowił zaledwie 8,5 proc. całości raty, a przy okresie 30-letnim to prawie 20 proc.