Lokal jest zaniedbany, zdewastowany, bo właściciel mieszkania nie radzi sobie z porządkiem od wielu lat.
Mieszkanie pana Mieczysława jest po remoncie, odmalowane. Ale co z tego, jak straszny fetor dochodzi od sąsiada.
- Nie dość, że śmierdzi na klatce, to takie składowanie śmieci i odpadków w domu może zakończyć się jakąś epidemią! - dodaje zdenerwowany Stanisławek. - To ciągnie się już kilka lat - dodaje.
Faktycznie, na piętrze, na którym mieszka Mieczysław Stanisławek, czuć bardzo przykry zapach.
Tymczasem właściciel zaniedbanego mieszkania nie wie… skąd "ta cała afera”, choć w jego mieszkaniu trudno wytrzymać. Zapytany o bałagan, twierdzi, że brudów nie ma. A smród? Jemu nie przeszkadza.
- Jestem bez środków do życia. Gdzie pójdę, nie ma dla mnie pracy. Żyję z tego, co uzbieram, albo jak ludzie coś dadzą - mówi Andrzej Skowyra. - Dzisiaj dostałem pieniądze na jedzenie dla psa od przechodzącej kobiety…
Sam jada w stołówkach kościelnych albo w stołówce koło dworca PKP (twierdzi, że jedzenie jest tam "oszukane”). Jeśli chodzi o bałagan i smród tłumaczy, że nikt mu sprzątać nie pomaga. I że nikt mu problemu nie sygnalizował.
- Wiemy, że mieszkanie jest zdewastowane, ale zajmujemy się sprawą. Niejednokrotnie wysyłaliśmy pisma do tego pana, żeby zadbał o czystość i higienę swojego otoczenia. Razem z przedstawicielem Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie byliśmy u pana Andrzeja - słyszymy w spółdzielni. - Robiliśmy też tam dezynsekcję. Jednak na długo to nie pomogło, sytuacja, niestety, wraca do stanu poprzedniego - mówią w spółdzielni.
Pracownik MOPR powiedział, że pan Andrzej żadną pomocą nie jest zainteresowany. Poza tym, warunkiem jej otrzymania jest nienadużywanie alkoholu, a mężczyzna ma z tym problem. Przez pewien czas otrzymywał od ośrodka zasiłek w wysokości 444 zł, ale teraz wygasło jego orzeczenie o niepełnosprawności.
MOPR zaopatrywał również pana Skowyrę w talony i bony towarowe. Okazało się jednak, że zainteresowany je spieniężał i kupował za to alkohol.
- Staramy się ludziom pomagać, ale od zainteresowanych osób wymagamy konkretnych postaw i współpracy - podkreśla pracownik MOPR przy ul. Montażowej w Lublinie.
Zarówno w spółdzielni, jak i w ośrodku, osoby, z którymi rozmawialiśmy, nie chciały ujawnić nazwisk, gdyż , jak mówią, obawiają się reakcji "ludzi z dzielnicy”…
Ekspert wyjaśnia - To nie my, to zarządca…
dyrektor powiatowej stacji sanitarno -epidemiologicznej w Lublinie
Mamy wiele podobnych sygnałów, ale my się tym nie zajmujemy. Za stan sanitarny odpowiada zarządca lub właściciel budynku.