O „stadach dzików podchodzących pod domy” pomiędzy zalewem a Starym Gajem alarmuje jeden z miejskich radnych, który prosi prezydenta o rozwiązanie tego problemu. Twierdzi, że ludzie muszą wręcz uciekać przed zwierzętami buszującymi po ulicach.
Dziki w coraz większej liczbie niszczą pola i łąki wzdłuż ścieżki rowerowej pomiędzy ul. Żeglarską a wiaduktem kolejowym – pisze do prezydenta radny Tomasz Pitucha (PiS). – Mieszkańcy ul. Janowskiej sygnalizują, że stada dzików podchodzą pod domy zarówno od Starego Lasu, jak i od strony Bystrzycy. Mieszkańcy ul. Parczewskiej zgłaszają, że zarówno dorośli jak też dzieci zmuszeni są uciekać przed stadami dzików buszującymi po ich ulicy i wokół zabudowań.
Radny apeluje do prezydenta „o poważne potraktowanie problemu”. – Jak długo murawy wzdłuż ścieżki rowerowej będą niszczone, a wyrwana darń leżała na drodze dla rowerów? Czy musi dojść do wypadku lub ktoś musi stracić zdrowie, aby stosowne służby zajęły się sprawą? – pyta Pitucha, który oczekuje od prezydenta podania liczby dzików odstrzelonych w tym roku w granicach miasta oraz liczby dzików pojmanych i wywiezionych żywcem za miasto.
Ratusz odpowiada, że odstrzał nie wchodzi w grę, bo takie są ustalenia pomiędzy Urzędem Miasta a Polskim Związkiem Łowieckim i Powiatowym Inspektoratem Weterynarii. – Jedyną rekomendowaną przez te podmioty formą ograniczenia populacji dzików na terenie miasta jest odłów redukcyjny – wyjaśnia Izolda Boguta z biura prasowego Ratusza i dodaje, że dziki są wyłącznie odławiane żywcem. Specjalne klatki-pułapki ustawiane są pod warunkiem, że zgodzi się na to właściciel nieruchomości. – Zgodnie z kolejnością zgłoszeń odłownia jest przemieszczana w kolejne lokalizacje.
Problem w tym, że efekty tych działań są mizerne. – W roku bieżącym odłowiono trzy dziki – przyznaje Boguta. Tłumaczy, że przyczyn tak niskiej skuteczności jest kilka. – Wyjadanie rozsypanej zanęty przez stada ptactwa, występujące na okolicznych polach uprawy roślin stanowiące łatwe do pozyskania źródło pokarmu oraz pozostawiane w okolicy odłowni ślady zapachowe przez pobliskich mieszkańców, zaglądających do odłowni podczas spacerów z psami.
Żeby odstraszyć dziki od odwiedzania określonych miejsc, miasto stosuje również tzw. repelenty, czyli specjalne środki działające na zmysł węchu tych zwierząt. – Repelenty są przekazywane zgodnie z zapotrzebowaniem zgłoszonym przez mieszkańców – informuje Boguta. – We wrześniu Urząd Miasta Lublin zakupił 56 opakowań repelentów po 20 kg za kwotę ponad 7 tys. zł. Dotychczas wydano 54 opakowania.