W maju pojawi się nowa gra z Księciem w roli głównej: Zapomniane Piaski. A historia elektronicznej rozrywki bez wcześniejszych części Prince of Persia dzisiaj mogłaby wyglądać zupełnie inaczej.
Bajka na godzinę
Niestety na samym początku zostaliśmy strąceni do lochu bez jakiejkolwiek broni. Aby wyzwolić ukochaną musieliśmy zmierzyć się z 13 poziomami pełnymi pułapek i wrogich strażników. Adrenalinę podnosił fakt, iż mieliśmy tylko godzinę w czasie rzeczywistym, aby odnieść sukces. Dlatego kolejne podchodzenie do gry było standardem.
Poziom trudności nie sprawiał jednak większych problemów, a walki czy akrobacje czynione przez bohatera dawały dużą frajdę. Tym bardziej, że były świetnie – jak na tamte czasy – animowane. Mechner filmował każdy ruch swojego brata Dave'a po czym przerysował to klatka po klatce tworząc konkretne animacje księcia. Można śmiało stwierdzić, że były to początki realizmu w grach.
Po sukcesie pierwszej części przygód Księcia była niemal pewne, że powstanie druga część. Ta ukazała się w 1993 roku i kontynuowała wątek rozpoczęty w pierwowzorze. Nasz stary wróg – wezyr Jaffa – wykorzystując magiczne zdolności przybrał naszą postać i wprowadził nieco zamętu. Musieliśmy pokonać przeciwnika i oczywiście uwolnić księżniczkę. W samej rozgrywce nie dokonano większych zmian. Wprowadzono jedynie większą ilość wrogów, którzy mogli nas jednocześnie zaatakować.
Największy krok naprzód widać było w grafice. Większa paleta kolorów i lepsza rozdzielczość sprawiły, że gra wyglądała po prostu baśniowo. Ważnym dodatkiem była możliwość zapisania stanu gry, czego… w "1” nie było! Jednak tak jak wcześniej mieliśmy ograniczony czas. Mimo, że w kontynuacji wszystko wydawało się lepsze tytuł ten nie przebił sukcesu oryginału i sprzedał się dość słabo.
Kolejna gra z księciem w tytule została wydana w 1999 roku już przez inną firmę: Red Orb Entertainment. Zmian oprócz wydawcy było o wiele więcej. Twórcy przeszli z widoku 2D do pełnego trójwymiaru. Kamerę umieszczono zza plecami bohatera. Sam wątek fabularny będący pewnego rodzaju elementem rozpoznawczym serii, też został zmieniony.
Tym razem bohaterem był Assan, brat sułtana z pierwszej części. Nasz bohater został wtrącony do lochów, gdzie grasował syn sułtana: Rugnor; pół tygrys, pół człowiek. Reszta została ta sama – znowu uciekamy z lochu, znowu pokonujemy tego złego i znowu uwalniamy księżniczkę.
PoP 3D do dzisiaj jest uważany za najgorszą część serii. Ładna grafika wiązała się z wysokimi wymaganiami sprzętowymi, a sterowanie było całkowicie nieudane. Recenzenci nie zostawili na grze suchej nitki. Tym bardziej, że w tym czasie królowała Lara Croft, której przygody były bardziej atrakcyjne dla odbiorców.
Po bardzo źle przyjętym Prince of Persia 3D prawo do tej marki wykupiła firma Ubisoft. Francuzi chcieli wykorzystać znany motyw Księcia i jednocześnie stworzyć coś bardzo innowacyjnego. I wszystko się udało.
Prince of Persia: Piaski Czasu ukazał się w 2003 roku i został bardzo ciepło przyjęty przez graczy. Wykorzystywał on silnik innej produkcji z gry Beyond Good & Emil, przez co prezentował się wspaniale. Rewelacyjna jak na tamte czasy grafika była bardzo bogata w kolory czy szczegóły.
Dzięki dobrej współpracy, honorowe stanowisko projektanta zajął ojciec pierwszych przygód Księcia, Jordan Mechner. To było widać, ponieważ gra mimo zaawansowanej technologii zachowała pewien baśniowy czar pierwowzoru. Nasz bohater jednak zmienił się nie do poznania. Bardziej niż księżniczki interesowała go jego własna skóra, którą często musiał wyciągać z opresji. Kobiety były raczej dodatkiem niż głównym elementem rozgrywki.
Mechanika nowego Prince'a nie odbiegała od poprzedniczek. Nadal była to zręcznościowa gra akcji, gdzie musieliśmy pokonywać setki różnych przeszkód stojących na naszej drodze. Większy nacisk położono na walkę, która dzięki niesamowitej animacji do dzisiaj prezentuje się okazale. W Piaskach Czasu pozbyto się również wszelkich objawów realizmu, dzięki czemu bohater mógł spokojnie biegać po ścianach czy wykonywać akrobacje niemożliwe dla normalnego człowieka.
Ciekawą innowacją okazał się tzw. Sztylet Czasu, dzięki któremu Książę mógł cofnąć o kilka sekund czas. Poziom trudności został odpowiednio dopasowany, przez co trudno było zaciąć się na dłużej w jakimś konkretnym momencie. Starcia z przeciwnikami i efekty akrobacji do dziś dają dużo satysfakcji. Warto również wspomnieć o genialnej muzyce, która bardzo sprawnie budowała klimat. Dzięki tym wszystkim elementom gra nieźle się sprzedała na wszystkich platformach, a fani oczekiwali kontynuacji.
I nie musieli długo czekać: Dusza Wojownika ukazała się rok później. Tytuł kontynuował wątek fabularny poprzedniczki, jednak sam Mechner zrezygnował z projektu (nie spodobała mu się wizja mrocznego i krwawego Księcia). Fani serii mieli zreszta podobne przemyślenia. Wielu zniechęciło to, że nowe przygody Księcia zerwały z baśniową oprawą na rzecz mrocznego i przytłaczającego klimatu, gdzie krew lała się strumieniami.
Fabuła, która na ogół w serii Prince of Persia stanowiła pewnego tylko tło, tutaj okazała się zawiła i niezbyt interesująca. Największe zmiany dotknęły bohatera, po którym widać było, że w życiu sporo przeszedł. Zamiast przyjaźnie wyglądającego chłopczyka przypominał kogoś, kto w oczach ma jedynie rządzę krwi. Muzykę, której delikatne dźwięki przenosiły nas do starożytnej Persji zastąpiono ostrymi, heavy metalowymi utworami. Trudno stwierdzić czy był to dobry zabieg, po prostu cały klimat uległ zmianie.
Programiści zaimplementowali szereg nowych akrobacji i system walki Free-Form Fighting System. Dzięki temu nasz bohater robił jeszcze więcej fikołków w powietrzu, a także mógł zadać przeciwnikowi aż 70 rodzajów uderzeń!
Dusza Wojownika sprzedał się równie dobrze jak Piaski Czasu. Produkcja mimo wszelkich narzekań była niezła, jednak sytuacja związana ze zmianami pokazała, że gracze nade wszystko cenią sobie atmosferę.
Ten nastąpił w 2005 roku wraz z wydaniem trzeciej i ostatniej części trylogii: Dwa Trony. Wprowadziła ona kolejne zmiany w zabawie, ponieważ mogliśmy na przemian sterować dwoma całkowicie różnymi postaciami. Niejako drugą postacią stało się alter ego bohatera czyli Mroczny Książę. Nie mógł on między innymi używać żadnej normalnej broni. Jedynym orężem był tzw. Daggertail – łańcuch połączony z ręką jak w God of War.
Nie przeszkadzało mu to by być naprawdę zabójczo skutecznym. Posyłanie na tamten świat przeciwników było zwykłą formalnością. Mimo to, nasze mroczne Ja nie umiało wykonywać akrobacji przez co co jakiś czas musieliśmy powracać do normalnego stanu. Fajną nowością był tzw. Speed kill, element, który równie dobrze sprawdził się w God of War. Polega on na tym, że podczas ataków z zaskoczenia pojawia się animowana sekwencja, w trakcie której musieliśmy nacisnąć odpowiednie klawisze. Oprócz tego poprawiono grafikę, a muzyka przypominała bardziej tą z Piasków Czasu.
Dwa Trony zakończyło nową trylogię przygód naszego Perskiego bohatera. Jedno jest pewne – firmie Ubisoft udało się wskrzesić podupadłą legendę gier komputerowych i dać jej nowe życie w postaci trzech naprawdę udanych tytułów.
Tymczasem w grudniu 2008 roku pojawiła się kolejna gra pod bardzo wysublimowanym tytułem: Psince of Persia. Zachwyciła ciekawa grafiką, miała niezgorsza fabułę, kilka fajnych pomysłów… ale jakoś nie chwyciła.
Fani Księcia szybko zaczęli koncentrować swoje oczekiwania na Prince of Persia: Zapomniane Piaski, których premiera już pod koniec maja.