W Domu Dziecka przy ul. Pogodnej obowiązują nowe procedury na wypadek wykrycia zakażenia koronawirusem. Wychowawcy boją się, że staną się one podstawą do uwięzienia ich w pracy. Na tydzień, dwa lub dłużej…
O nowym zarządzeniu dyrektor placówki poinformował wychowawców mailowo. Prosił o maksymalne ograniczenie kontaktów pomiędzy pracownikami tak, aby łańcuszek powiązań był możliwie najkrótszy. Stąd propozycja by jak najwięcej spraw załatwiać telefonicznie.
- Zasady te wymuszają maksymalną ochronę pracowników placówek i centrum oraz dzieci, tak aby w przypadku wystąpienia przypadku pozytywnego koronawirusa wyłączyć z pracy i funkcjonowania jak najmniejszą liczbę osób – czytamy w piśmie.
Ale pracowników zbulwersowała inna sprawa.
12/12, 24/24
- W przypadku ogłoszenia izolacji lub kwarantanny w placówce personel aktualnie pracujący na podstawie decyzji służb sanitarnych pozostaje w pracy na okres przez nich wyznaczony – pisze dyrektor dodając, że zapewnione będzie wyżywienie. Będą też wyższe pobory. - Przy świadczeniu pracy przez jedną osobę w placówce będzie liczona każda godzina, a przy dwóch osobach zachowana będzie możliwość odpoczynku w wyznaczonych miejscach (hotelik, sala konferencyjna, pokój przy sali itp.). Wtedy świadczenie pracy odbywać się będzie w trybie 12/12 lub 24/24 h.
W placówce zatrudnionych jest 30 wychowawców oraz personel Centrum Administracyjnego.
Mamy rodziny!
- Zarządzenie wydano bez jakichkolwiek konsultacji z nami, czyli z osobami, których najbardziej dotkną konsekwencje kwarantanny – denerwuje się jedna z nich. – Z pisma wynika, że w momencie nałożenia kwarantanny na dziecko z danej placówki (jesteśmy podzieleni na 6 rodzinek niezależnych, które razem tworzą zespół placówek), wychowawca, który ma akurat dyżur jest zobowiązany przez dyrektora do pozostania na cały okres kwarantanny w placówce i świadczenia pracy w tym czasie. Nie pomyślano, że każdy z nas ma rodziny. Zdecydowana większość wychowawców posiada dzieci w różnym wieku, od noworodków poprzez dzieci przedszkolne, kończąc na nastolatkach. Mamy rodzinne zobowiązania. Nawet jeśli trafilibyśmy na kwarantannę to większość z nas musiałaby spędzać ją we własnych domach.
- Teraz będzie tak, że wychodząc do pracy nie będę wiedzieć, czy i kiedy wrócę do domu – denerwuje się inna osoba. – Zarządzenie sugeruje nam, aby mieć ze sobą komplet ubrań i rzeczy niezbędnych na wypadek zamknięcia w placówce. Dobro dzieci przebywających w placówce zawsze jest dla nas najwyższym obowiązkiem służbowym, ale co z dobrem naszych rodzin i naszych dzieci? Czy mają one teraz żyć w ciągłym strachu, że mama czy tata nie wróci z pracy? Jako ojcowie i matki jesteśmy po prostu zdruzgotani.
Źle zrozumiany
Dyrektor Domu Dziecka tłumaczy, że pismo napisał, żeby uspokoić pracowników.
- Jak się okazuje wywołałem niepotrzebny niepokój – przyznaje dyrektor Paweł Frączek. – To nie było moim celem. Zostałem źle zrozumiany. Zgodnie z prawem nie mogę zmusić nikogo do pracy i nie będę tego robił. Ponieważ pracownicy pytali mnie o to podkreśliłem, że w razie wystąpienia kwarantanny nikt nie będzie opiekował się dziećmi charytatywnie.
Frączek tłumaczy, że nie ma przepisów, które mówią jak ma wyglądać opieka nad dziećmi w trakcie kwarantanny lub izolacji. Nikt takich sytuacji nie przewidział. Dlatego już teraz stara się przygotować do nich czerpiąc z doświadczeń innych placówek.
MOPR i zakony
- Jesteśmy bogatsi o doświadczenia innych domów dziecka, które były już izolowane. Dyrektor Domu z Puław doradził mi m.in. by zanim izolacja zostanie zarządzona zebrać listę osób chętnych do pracy – wyjaśnia przełożony pracowników z Pogodnej. – Dlatego moje pismo jest prośbą o dobrowolne zgłaszanie się już teraz osób, które w razie gdyby zaszła taka konieczność, będą mogły i chciały zostać z dziećmi. Liczę na kontakt osób, którym na podjęcie takiej decyzji pozwalają względy zdrowotne i sytuacja rodzinna. Sam zresztą już się do tego zadeklarowałem. Wiem, że liczyć będę mógł też na pomoc zakonów oraz MOPR.