– Ich śmierć była tragiczna i przedwczesna – mówi Danuta Stasiak-Lipowska z Warszawy. Szuka informacji o członkach swojej rodziny, Teodorze i Halinie Sokaczach, którzy w czasie wojny przyjechali do Białej Podlaskiej. Muzeum Południowego Podlasia włączyło się do poszukiwań.
Z wykształcenia jest ekonomistką, ale od dawna bada genealogię swojej rodziny. Tym razem chce poznać okoliczności tragicznej śmierci swojej ciotki i jej męża, a także jego matki.
– Halinka, przybrana siostra mojej matki, w 1937 roku wyszła za mąż za Teodora Sokacza, Ukraińca. Z aktu ślubu wiem, że urodził się w Starej Mikołajówce, w powiecie Dubno. Po ślubie młodzi zamieszkali przy ulicy Centralnej w Warszawie. Ale wojna spowodowała, że zostali wysłani na przymusowe roboty do bauera na Pomorze – opowiada pani Danuta.
Z rodzinnych przekazów wynika, że później, „za dobre sprawowanie”, dostali przepustkę do stolicy. – Ale gdy wrócili, oświadczyli rodzinie, że uciekają do Białej Podlaskiej, do kolegi Teodora. Mieszkali tam przy ulicy Dreszera, dzisiaj to Łomaska – ustaliła nasza rozmówczyni. – Ale w Warszawie rodzina była nękana przez gestapo, które poszukiwało uciekinierów – dodaje pani Danuta.
Zostały jej m.in. listy datowane na 1942 rok, które Halina pisała do jej mamy. – Nie wiem, jak to się stało, że w Białej Podlaskiej nie złapało ich gestapo. Może przybrali inne nazwiska – zastanawia się.
Jednak los i tak im nie sprzyjał. – Ich śmierć była tragiczna i przedwczesna – nie ma wątpliwości nasza rozmówczyni, która zwróciła się do Muzeum Południowego Podlasia o pomoc w ustaleniu faktów dotyczących ich życia i tragicznej śmierci. Wiadomo, że ma ona związek z zamachem na gestapowca Michała Szymańskiego w maju 1943 roku w Białej Podlaskiej.
– W odwecie Niemcy aresztowali szereg osób, wśród nich byli 29-letni Teodor Sokacz i jego żona, 28-letnia Halina Sokacz. Niestety, ostatecznie w ramach represji, gestapo rozstrzelało 20 aresztowanych wcześniej osób, w tym Sokaczów. Do tragedii doszło w lesie Bagonica koło Białej Podlaskiej – mówi Grzegorz Kurpeta z bialskiego muzeum. – Nic jednak nie wskazuje na polityczne czy partyzanckie powiązania małżonków – przyznaje historyk.
Ale nie wiadomo, co się stało z matką Teodora. – Wiem, że ona mieszkała tam z nimi, ale ślad po niej zaginął – ubolewa pani Danuta. Muzeum poradziło kobiecie, aby skierowała się do oddziału Archiwum Państwowego w Radzyniu Podlaskim. – Być może znajdę coś w księgach meldunkowych – ma nadzieję nasza rozmówczyni.
Jej zdaniem, historię rodzinną warto poznać, i to z kilku powodów. – Nie tylko z ciekawości, ale też z chęci uszanowania przodków. My jesteśmy ogniwem długiego, silnego łańcucha pokoleń, którego nie przerwano. Poznawanie korzeni wzmacnia w nas poczucie tożsamości. A jednocześnie daje nam poczucie osadzenia w świecie, w którym nigdy nie jesteśmy sami – opowiada nam warszawianka.
Zostały jej zdjęcia po Halinie i Teodorze i liczy, że ktoś z Białej Podlaska zdoła ich rozpoznać i wnieść nowe informacje. – Jest to też dług wobec mojej mamy, która po wojnie nigdy już do Białej Podlaskiej nie pojechała, a nie było dnia, żeby o nich nie wspominała – dodaje pani Danuta.
Jeśli ktoś posiada informacje o Sokaczach, może skontaktować się z panią Danutą e-mailowo: adlipowski@gmail.com.