W kłusowniczych wnykach ginie co roku kilka tysięcy zwierząt. Przyrodnicy ostrzegają, że we wnykach giną także chronione wilki. W niektórych regionach kłusownicy zagrażają istnieniu lokalnych grup rodzinnych tych drapieżników.
Kilka dni temu, pierwszego lutego, znaleziono kolejnego wilka uwięzionego we wnykach. Dwuletniego samca odnaleziono w zaroślach łęgowych w sąsiedztwie wsi Kromnów, w powiecie sochaczewskim, w sąsiedztwie Kampinoskiego Parku Narodowego. Dzięki sprawnej akacji ratunkowej przeprowadzonej przez Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” drapieżnika udało się oswobodzić i przywrócić do środowiska naturalnego.
To już drugi wilk uratowany od śmierci we wnykach w województwie mazowieckim. Poprzedni został oswobodzony z pułapki w czerwcu 2020 roku, w powiecie łosickim. Oba wilki zostały wyposażone w obroże telemetrycznie, dzięki którym można śledzić ich dalsze losy – przypominają przyrodnicy w przesłanym komunikacie.
– Wilk uratowany w powiecie łosickim, nazwany Jung, pomimo zranionej przez stalową linkę kończyny, świetnie radzi sobie na wolności. W 2021 r. dochował się kilku szczeniąt, którymi troskliwie się opiekował – mówi dr hab. Sabina Nowak, prezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” i adiunkt na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Pierwsze namiary telemetryczne wilka uratowanego koło Kromnowa, którego nazwaliśmy Luty, również pokazały, że jest bardzo aktywny i porusza się po Puszczy Kampinoskiej.
Tysiące zasadzek
Według danych podawanych przez Główny Urząd Statystyczny w 2020 roku w lasach odnaleziono 28 776 wnyków i ujawniono 6086 zabitych przez kłusowników zwierząt. Z analiz przeprowadzonych przez zespół pod kierunkiem dr hab. Sabiny Nowak, które ukazały się w ubiegłym roku w czasopiśmie „Biological Conservation”, wynika, że w latach 2002-2020 w Polsce we wnykach utkwiło 37 wilków. Większość z nich zginęła.
Naukowcy podkreślają jednak, że liczba wykrytych przypadków jest zaledwie czubkiem góry lodowej, bo wnyki zastawiane są zwykle w niewielkich prywatnych laskach lub w łęgach nadrzecznych, które rzadko są kontrolowane przez jakiekolwiek służby. Część wilków zrywa wnyki, odnoszą jednak przy tym poważne obrażenia.
– Najczęściej rejestrujemy fotopułapkami wilki z urwanymi kończynami. Innym wnyki nadal zaciskają się na szyi, w pasie lub na łapie, co kończy się sepsą i śmiercią – komentuje dr hab. Sabina Nowak.
Z danych zebranych przez Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” wynika, że w niektórych regionach liczba wilków złapanych i poranionych przez wnyki jest szczególnie duża. Na przykład w lasach na południe od Białogardu w woj. zachodniopomorskim rok po roku we wnykach odległych od siebie o około 2 km, odnaleziono dwa drapieżniki, a na Mazurach, niedaleko Mikołajek w jednej wilczej grupie rodzinnej dotkliwe obrażenia od wnyków odniosły trzy osobniki. Dane GUS pokazują, że najwięcej wnyków odnajduje się w województwach świętokrzyskim, mazowieckim i małopolskim. Proceder ten dotyczy jednak całego kraju.
Przyrodnicy zwracają uwagę na konieczność intensyfikacji walki z wnykarstwem. Potrzebna jest tu współpraca zarówno straży leśnej i łowieckiej, jak i służb odpowiedzialnych za gatunki chronione, czyli regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, straży parków narodowych, a także organizacji przyrodniczych.
– Sprawy dotyczące kłusownictwa winny być poważnie traktowane przez organy ścigania oraz sądy, od których zależy wysokość kar na jakie skazywane są osoby parające się tym okrutnym procederem – podkreśla dr hab. inż. Robert Mysłajek – prof. UW i wiceprezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.