Polski żołnierz został ranny w rękę, kiedy pod ostrzałem rebeliantów wraz z dwoma kolegami podczepiali hol do unieruchomionego w błocie transportera.
Tym razem 2. i 3. pluton z 2. kompanii piechoty zmotoryzowanej oraz zespół rozpoznawczy wraz z pododdziałami 6. kandaku Afgańskiej Armii i afgańską policją ANP (z ang. Afghan National Police) udał się do niewielkiej miejscowości Kadi Jan Morad, niedaleko Qarabagh.
- Sprawdzali, czy nie ukrywają się tam poszukiwani rebelianci lub nie przechowywana jest jakaś amunicja, materiały do sporządzania improwizowanych ładunków wybuchowych czy pociski artyleryjskie, które mogłyby posłużyć do ataków na wojska koalicji ISAF, Afgańskich Sił Bezpieczeństwa ANSF czy ludność cywilną - poinformował dowódca zgrupowania bojowego Bravo ppłk Tomasz Biedziak.
Kiedy kolumna polskich pojazdów wracała już po zakończonej operacji do bazy Qarabagh otrzymali informację, że amerykański patrol rozminowania RCP (z ang. Road Clearance Package) znajduje się pod ostrzałem. Ponieważ 2. pluton był najbliżej wydarzeń został natychmiast skierowany w ich kierunku, by wesprzeć koalicjantów. Po dotarciu na miejsce przeciwnik wycofał się.
W drodze powrotnej rebelianci dali o sobie znać raz jeszcze. Tym razem ze zdwojoną siłą i skupili swój ostrzał na polskim patrolu. Żołnierze zareagowali błyskawicznie odpowiadając ogniem z broni pokładowej i strzeleckiej.
Kiedy polskie pojazdy chciały zmienić położenie jeden z nich ugrzązł w podmokłym terenie. Potrzebna była natychmiastowa ewakuacja pojazdu. Do transportera podbiegło trzech żołnierzy i nie bacząc na zagrożenie zaczepili hol by wyciągnąć kilkunastotonowego kolosa.
W momencie, kiedy żołnierze znajdowali się przy pojeździe jeden z nich został postrzelony w rękę. Od razu wsiadł do wozu, a koledzy zaczęli opatrywać zakrwawione ramię. W momencie, kiedy patrol wracał do bazy Qarabagh już w powietrzu był śmigłowiec ewakuacji medycznej MEDEVAC.
Po chwili ranny strzelec był na pokładzie helikoptera lecącego do szpitala polowego w Ghazni. Na miejscu ranny został opatrzony i pozostał pod opieka medyczna polskich medyków z Ghazni. Lekarze oceniają jego stan jako dobry - stabilny. Żołnierz sam zadzwonił do rodziny i poinformował o zdarzeniu.
Z informacji wywiadowczych wynika, iż w wyniku kontaktu ogniowego poległo 2 rebeliantów, a jeden został ranny i są to te same osoby, które kilka dni wcześniej dokonały ostrzału polskiego patrolu.
Od początku swojej działalności żołnierze zgrupowania bojowego Bravo wykryli i zniszczyli 6 improwizowanych ładunków wybuchowych IED, 13 materiałów niebezpiecznych, wyeliminowali 9 rebeliantów i zatrzymali 18.