185 ton szwedzkiego mięsa trafiło do polskich szkół, domów starców i sklepów. Problem w tym, że wyprodukowano je 26 lat temu i przez to może być trujące.
Dziennikarze programu "Uwaga!", przy współpracy z kolegami ze Szwecji ustalili, że firmy gastronomiczne z różnych miejscowości w Polsce faszerowały starym mięsem pierogi, gołąbki, kiełbasy, pieczeń rzymską, mortadelę i wiele innych wyrobów. Taka żywność trafiała potem do szkół, przedszkoli, domów starców oraz sklepów spożywczych.
Według producentów puszek, firmy Scan i Unilever, już 10 lat temu ostrzegały, że mięso może nie nadawać się do jedzenia.
Szwedzki rząd sprawą się nie przejmuje. Twierdzi, że mięso nadaje się do jedzenia. Dziennikarzom "Uwagi!" Joakim Holmdahel, dyrektor wydziału spraw zagranicznych w departamencie zdrowia zwierząt powiedział, że mięso nie było dopuszczone do spożycia przez ludzi tylko ze względów ekonomicznych. Chodziło o to, by nie zachwiało rynkiem.
Tymczasem dziennikarze "Svenska Dagbladet" uważają, że mięso powinno zostać zniszczone. "Myślę, że stoi za tym chciwość szwedzkich władz, które sprzedały te puszki" - mówi "Uwadze!" Henrik Ennart z redakcji gazety.
Na szczęście do naszego regionu trefne mięso najprawdopodobniej nie dotarło. – Na razie nie mamy żadnych informacji o tym, że to mięso trafiło także do nas – uspokaja Barbara Sawa-Wojtanowicz z lubelskiego sanepidu.