Nagrobek Jana Karskiego na waszyngtońskim cmentarzu Góry Oliwnej w każdej chwili może runąć. Podtrzymuje go tylko kamień, który ktoś wetknął pod postument.
Jest także Ambasada RP, która organizowała obchody 10. rocznicy śmierci wielkiego Polaka i kawalera Orderu Orła Białego. Jest biuro Kongresu Polonii Amerykańskiej.
Kilka dni temu grób profesora Jana Karskiego odwiedził profesor Michael Szporer, wykładowca University of Maryland. Tym, co zobaczył był wstrząśnięty.
– Grób wyglądał jak porzucony. Nie chodzi już nawet o to, że nie było na nim kwiatów, zniczy, czego prawdę mówiąc się spodziewałem, a o to, że nagrobek jest bliski przewróceniu.
Został położony na ziemi, nie ma cementowego fundamentu, który by go stabilizował w pozycji pionowej. Ponieważ ulokowany jest na spadku wzgórza, przechyla się na jedną stronę i już pewnie dawno by się przewrócił, gdyby nie to, że ktoś litościwie wetknął pod płytę postumentu... kamień.
Ja rozumiem, że Jan Karski nie miał w Waszyngtonie nikogo bliskiego, a najbliżsi mu ludzie mieszkali w Nowym Jorku, o 250 mil od stolicy. Rozumiem, że jacyś jego znajomi mogą nie czuć się odpowiedzialni za grób bohatera.
Trudno jednak zrozumieć, aby nie interesowała się tym ambasada polska. Czy to naprawdę, aż tak wielki problem, żeby ten grób odwiedzić parę razy w roku i o niego zadbać?
Sprawą zbulwersowane jest Towarzystwo Jana Karskiego. Jego sekretarz Jacek Woźniak mówi: – Stan grobu bohatera jest oczywistym skandalem. Nie przyszłoby nam nawet do głowy, że coś takiego może mieć miejsce. Jeżeli troska o ten grób przerasta polskie środowiska w Waszyngtonie, zajmiemy się tym z... Polski.
Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, podczas zbliżającej się wizyty prezydenta Rzeczypospolitej w Waszyngtonie, mogłoby dojść do krótkiej wizyty Bronisława Komorowskiego na grobie Jana Karskiego. Być może nagrobek będzie jeszcze stał.