- To nie jest cyrk, to nie są jaja - powiedziała Doda po tym jak pojawiła się w warszawskim sądzie na rozprawie o naruszenie czci - informuje "Gazeta Wyborcza”. Po czym ostentacyjnie zaczęła jeść żelki i częstować nimi swojego adwokata.
Sprawa tocząca się w sądzie dotyczy zdjęcia, które zamieścił "Super Express”. W lutym 2008 Doda pojawiła się na rozdaniu nagród pt. Telekamery w zwiewnej sukience z głębokim rozcięciem. Gazeta opublikowała zdjęcie, na którym według dziennikarzy Doda nie ma majtek. Artystka się oburzyła i zarzuciła "Super Expressowi" to, że cześć jej garderoby została wymazana ze zdjęcia. Sprawa trafiła do sądu. Doda domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia.
- Staram się walczyć z maniakalnymi zboczeńcami, którzy pracują w gazetach i nie widzą rzeczy jakie są, czyli bielizny. Nigdy nie byłam i nie będą chodzić w miejscach publicznych roznegliżowana. Nikt tego nie lubi. W związku z tym erotomanom mówimy "nie" - powiedziała Doda dziennikarzom przed salą rozpraw.
Źródło: gazeta.pl