Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Kraj Świat

20 października 2017 r.
15:28

Lublinianka skazana na dożywocie za zabójstwo zamiast wypadek. Rozmowa z matką Marty

0 21 A A

Tak, siedziałam za kierownicą i doprowadziłam do wypadku. Tak, nie udało mi się uratować Csaby. To jednak nie było zabójstwo. Nie chciałam jego śmierci. On powinien żyć, a ja powinnam odpowiadać za wypadek - mówi 29-letnia Marta Herda. Lublinianka tytułowana przez irlandzkie media „Ice Queen Killer” odsiaduje dożywocie w tamtejszym więzieniu o zaostrzonym rygorze. Rodzina i przyjaciele walczą o jej uniewinnienie.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

– Marta jest piękną, uroczą i mądrą dziewczyną – mówi przez łzy Teresa Szczuchniak, matka Marty. – Niestety jest też naiwna, nie chciałaby nikomu zaszkodzić i myśli, że ludzie są tylko dobrzy.

Marta wyjechała do Irlandii w 2006. Miała wtedy 18 lat i uczyła się w szkole pracowników socjalnych. Kiedy koleżanka zaproponowała jej wakacyjny wyjazd „żeby sobie dorobić”, natychmiast się zgodziła. – Marta jest bardzo sympatyczna, dlatego bardzo się spodobała. Szybko zaczęła awansować i znalazła pracę na stałe. I tak ten jej powrót odwlekał się. Mówiła: „to jeszcze tylko kilka miesięcy”, „tylko do końca roku” – opowiada pani Teresa. – Nie korzystała z życia tylko pracowała, żeby jak najwięcej odłożyć i mieć dobry strat po powrocie do Polski. Przez pewien czas razem z nią mieszkała jej siostra. Wtedy często jeździły na plażę oglądać wschody słońca. Mówiły, że to bardzo odstresowujące i uspakajające. Dzwoniły do mnie z tej plaży budząc mnie, ale cieszyłam się, że były szczęśliwe.

Csaba

W 2011 r. Marta zaczęła pracować jako kelnerka w luksusowym hotelu w Arclow na południu kraju. Jednym z jej kolegów z pracy był 31-letni Węgier, Csaba. Mężczyzna początkowo bardzo jej pomagał wprowadzając w arkana zawodu. Spotykali się też „na mieście” z grupą wspólnych kolegów z pracy. Tworzyli normalną paczkę uśmiechniętych, młodych ludzi. Pod koniec 2012 r. układ się jednak zmienił, bo Csaba miał zakochać się w Polce. Nie zniechęcało go to, że nie odwzajemniała jego uczuć.

– Kilka miesięcy przed tragedią Csaba zaczął się dziwnie zachowywać. Kiedy spacerowała po plaży nagrywał ją telefonem. Gdy widział, że Marta rozmawia z jakimś mężczyzną od razu zaczynał rozmowę na jego temat i stawiał go w złym świetle – pani Teresa relacjonuje to, co mówiła jej córka. – Jeździł pod dom Marty i patrzył w jej okna. Kiedy miała gości wysyłał jej sms-y, w których pisał np. że wie, że uprawiają teraz seks. To nie była prawda, ale takie scenariusze podpowiadała mu chyba wyobraźnia.

Powtarzał, że w oczach Marty widać, że kiedyś będą jeszcze razem, a zanim tego nie zrozumie, nie może pić, spać, ani jeść. Powtarzał, że jeśli go nie pocałuje to umrze.

– Wspólni znajomi wiedzieli, że zachowuje się obsesyjnie i kiedyś chcieli go za to zbić. Marta nie pozwoliła na to. Nie zgłosiła też sprawy na policję. Mówiła, że nie chce robić Csabie kłopotów, bo podobno kiedyś już odpowiadał przed sądem za nękanie innej dziewczyny. Czy tak było naprawdę, czy tylko jej tak powiedział, tego nie wiemy do dziś – przyznaje pani Teresa. – Kiedy był zbyt napastliwy, Marta szła na skargę do jego brata, który także mieszkał w tym miasteczku. Po rozmowie z nim sytuacja uspakajała się na 2-3 tygodnie, a potem wszystko zaczynało się od nowa.

Uwaga! TVN: Stwierdzili, że wypadek to morderstwo. 30-latka z dożywociem w irlandzkim więzieniu

Wideo: UWAGA! TVN / x-news

Rzeka

25 marca 2013 r. Marta rozmawiała z Csabą kilka razy. Najpierw przyjechał na plac zabaw, na którym kobieta bawiła się z dzieckiem koleżanki. Potem kilkukrotnie dzwonił. Zanim ostatni raz odłożyła słuchawkę, miał powiedzieć: „Zniszczyłaś moją ostatnią nadzieję”. Marta przestraszyła się, że może sobie zrobić krzywdę.

Po północy kobieta odwiozła do domów kolegów z pracy. Została na noc u jednego z nich, który chciał się wyżalić ze swoich sercowych problemów i poprosić o radę. Nad ranem odwiózł ją do domu. – Pojechali jej autem. Pogoda była straszna. Wiał wiatr. Padał śnieg – mówi matka Marty. – Kiedy zaparkowali pod jej domem i Wiktor poszedł do siebie córka zorientowała się, że miał na sobie tylko koszulę. Nie chciała żeby zmarzł. Wskoczyła więc do samochodu żeby go dogonić i odwieźć. Takie to dziecko. Biegnie, żeby komuś pomóc bez zastanowienia się. Potem okazało się jednak, że Wiktor poszedł inną drogą i minęli się.

Wtedy Marta przypomniała sobie o Węgrze. Zadzwoniła spytać, czy wszystko u niego w porządku. Rozmawiali przez chwilę. Po rozmowie postanowiła pojechać jeszcze na plażę. Wybrała drogę, którą zawsze tam jeździła. Drogę wiodącą obok domu Csaby.

– Kiedy przejeżdżała, Csabo wybiegł na ulicę. Prosił, żeby go zabrała ze sobą, bo ma jej coś do powiedzenia – opowiada Teresa Szczuchniak. Historię tych godzin zna w najdrobniejszych szczegółach. Mówiły o tym wielokrotnie analizując każdą sekundę tego dnia. – W aucie zaczął krzyczeć „F...cking Wiktor”. Podkreślał, że wie, że była z Wiktorem całą noc. Potem nie mówił już po angielsku, tylko wydawał jakieś dziwne dźwięki jakby zwierzęcy ryk. Kuł ją palcem w żebra. Córka zapamiętała jego wykrzywioną nienawiścią twarz tuż obok swojej.

Przestraszyła się. Postanowiła zawrócić. Żeby to zrobić skręciła w stronę rzeki. Na nabrzeżu uderzyła w barierkę. Samochód wpadł do rzeki.

>>>

Kolejność zdarzeń opracowana przez przyjaciół Marty - (kliknij, żeby powiększyć)

Sztorm

– Córka pamięta, że zobaczyła przed sobą otwarte morze i poczuła pod nogami wodę. Wtedy był duży sztorm. Popatrzyła na Csabę i krzyknęła po polsku „I co zrobiłeś, ty k..o?!”. Coś odpowiedział. Nie wie, co. Prawdopodobnie było to słowo „run”. Zrozumiała, że karze jej uciekać – opowiada matka. – Potem wydostała się z tonącego auta i starała się wypłynąć na powierzchnię. Coś zaczęło ją ściągać w dół. Nie wiedziała, czy to ciśnienie, czy Csaba, który prawdopodobnie też wydostał się oknem i chwycił ją za nogi. Wiadomo, że spadły jej buty.

Gdy wypływała na powierzchnię łapiąc oddech wołała Csabę, ale nie odpowiadał. Potem kipiel znów wciągała ją pod wodę. – W pewnej chwili jej ciało wygięło się i zobaczyła księżyc. Mówiła, że nie czuła już strachu, ani zimna tylko zaczęła myśleć o mnie, o swojej siostrze i jej dziecku. Tak jakby się z nami żegnała – płacze matka Marty. – Potem straciła przytomność. Odzyskała ją dopiero przy falochronie. Wdrapała się po nim i na klęczkach, na kolanach, wymiotując dotarła do domów. Ktoś wezwał policję. Potem przyjechało pogotowie.

Rodzina Marty mówi, że z dziewczyną nie było wtedy logicznego kontaktu. Próbowała powiedzieć, że w wodzie jest mężczyzna i trzeba go ratować, ale nikt nie mógł jej zrozumieć. Na miejsce wezwano jej współlokatora. Chłopak nie poznał Marty. Wspomina, że miała niebieską twarz i sine usta. Bardzo się trzęsła. Coś starała się powiedzieć.

– Kiedy przyjechałam po dwóch dniach, Marta była już w domu i w ogóle nie wstawała. Leżała. Myłam ją. Nie mogła jeść. Nie chciała pić. Nie miała czucia w palcach, które poraniła wspinając się na falochron – relacjonuje pani Teresa. – Była w szoku. Ciągle mówiła, że to wypadek i że Bóg chciał żeby żyła, chociaż Csaba umarł. Poprosiła, żeby ją zabrać do domu pogrzebowego. Ciągnęłam ją tam, bo nie miała siły iść, ale mówiła, że musi się z nim pożegnać. Wpisałyśmy się do księgi kondolencyjnej. Było mi strasznie źle. Przecież też jestem matką. Nawet nie mogłam sobie wyobrazić, co w takiej chwili czuła matka Csaby. To była tragedia nas wszystkich. To nie był przecież zły człowiek, tylko gdzieś się też w tym wszystkim pogubił.

Policja

Policjanci przyszli pierwszy raz, gdy Marta jeszcze nie mogła chodzić. Zabrali jej dokumenty. Do analizy wzięli też telefon i laptop. Kobieta podpisała wtedy zgodę na upublicznienie sprawy i na to, że wszystko co mówiła policji od pierwszej chwili traktowane może być jako jej zeznania.

– To był błąd, ale wtedy tego nikt nie wiedział – przyznaje matka. – Córka robiła wszystko, o co ją proszono. Była w szoku. Chciała żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Dlatego też dwa pierwsze zeznania składane były bez tłumacza i bez adwokata. Dopiero pół roku później, przy trzecim przesłuchaniu byli oni obecni. Wtedy wydawało się, że sprawa została zakończona. Policja oddała córce paszport i powiedziała, że jeśli chce może wracać do kraju. Policjanci prosili tylko, żeby wysłała im widokówkę z Polski.

Marta wysłała cztery takie widokówki z widokiem Lublina i lubelskiego Zamku. Do jednej z nich przykleiła jeden grosz. Po co? Uznała, że moneta i znaczek to też pamiątki z innego kraju. W domu spędziła miesiąc, a potem znów wróciła do Irlandii. W hotelu pracowała jednak bardzo krótko. Nie mogła, bo wszystko przypominało jej o Csabie. Imała się różnych prac dorywczych. Potem zaczęła pobierać świadczenia socjalne. Potrzebowała czasu na dojście do siebie.

– W październiku 2014 r. została aresztowana pod zarzutem zabójstwa z premedytacją. Nie rozumiała o co chodzi. Nie wiedziała, jak miałaby zamordować Csabę, skoro to był wypadek. Była przerażona – przyznaje matka. – Na szczęście wypuszczono ją za kaucją, ale nie mogła już opuszczać Irlandii. Codziennie musiała meldować się na policji.

Proces

Proces ruszył w czerwcu 2016 r. Trwał miesiąc. Irlandzcy śledczy uznali, że nie był to wypadek tylko zabójstwo z premedytacją, za które tamtejszy kodeks przewiduje jedynie dożywocie. I taki wyrok zapadł. Ława przysięgłych w procesie poszlakowym przychyliła się do opinii prokuratora twierdzącego, że Herda posłużyła się samochodem jak narzędziem do zabijania. Wiedziała, że Csaba nie umie pływać. Nie potrafiła powiedzieć, czy okno w samochodzie otworzyła już po uderzeniu w wodę, czy mimo mrozu jechała z otwartym. Nie potrafiła wytłumaczyć, kto 13 stóp przed urwiskiem nabrzeża zaciągnął hamulec ręczny.

– Wszystko zaczęło się od tego, że zaraz po wypadku powiedziała śledczym po angielsku, że „wjechała do wody”. Uznano to nie jako stwierdzenie powodu tragedii, ale celowości działania. Chyba od tego wyszła prokuratura – zastanawia się Teresa Szczuchniak. – Wszystko wykorzystywano przeciwko niej. Nawet te widokówki z Polski. Przedstawiono to, jako próbę przekupstwa policji, czy śmiania się w twarz tamtejszemu wymiarowi sprawiedliwości. Że niby córka wysyłając je szydziła, że im uciekła. Ale gdyby tak było, to po co by tam wracała? I gdyby chciała zabić nie musiała by wjeżdżać w barierkę. Cztery lata temu w tamtym miejscu była tylko jedna wąska barierka. Do rzeki spokojnie można było wjechać delikatnie skręcając kierownicą.

Natychmiast po wyroku Marta Herda została aresztowana. Była w szoku, ale nie traciła nadziei. Liczyła, że swojej niewinności dowiedzie w procesie apelacyjnym. W ubiegły czwartek irlandzki sąd podtrzymał jednak wyrok dożywotniego pozbawienia wolności.

– Córka może dzwonić do nas dwa razy dziennie. Za każdym razem po sześć minut. To bardzo trudne rozmowy. Jest załamana. Ma depresję – płacze matka. – Stara się jakoś organizować swój dzień. Ma jednoosobową celę. Pracuje w więziennej bibliotece. Chodzi na zajęcia z malowania i rzeźby. Ostatnio poprosili strażników żeby nagrali, jak czyta bajkę dzieciom swojej siostry. Uśmiecha się na nim. Ale to wszystko to już działanie machinalne. Dlatego tym bardziej musimy być dla niej silni.

Tylko do najbliższego czwartku rodzina ma czas na złożenie odwołania do Irlandzkiego Sądu Najwyższego. Szykuje też pisma do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Pomocy szuka, gdzie tylko może.

Szczuchnik napisała nawet do papieża.

– Pragnę zapewnić, że Ojciec Święty ogarnia Panią i Jej córkę Martę swoją modlitwą, polecając Was miłosierdziu Bożemu. Jego Świętobliwość zachęca Panią do ufnej modlitwy i ofiarowania swoich spraw matce Najświętszej, która również była pod krzyżem – napisał w odpowiedzi asesor Sekretariatu Stanu, Paolo Borgia.

Pozostałe informacje

Katastrofalna sobota Orląt Spomlek, spadek przed meczem i dramatyczna porażka

Katastrofalna sobota Orląt Spomlek, spadek przed meczem i dramatyczna porażka

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem meczu z Karpatami Krosno, piłkarze Orląt Spomlek musieli pogodzić się ze spadkiem do IV ligi. Powód? Wygrana Podhala Nowy Targ z Sokołem Sieniawa. Biało-zieloni mimo wszystko starali się pokonać rywala z Podkarpacia. Prowadzili od 35 minuty jednak w dramatycznych okolicznościach przegrali 1:2.

Jeden gol wystarczył Janowiance, żeby wygrać z Górnikiem II Łęczna

Jeden gol wystarczył Janowiance, żeby wygrać z Górnikiem II Łęczna

Tym razem skromnie wygrała drużyna Ireneusza Zarczuka. Janowianka szybko strzeliła gola w spotkaniu z Górnikiem II Łęczna, ale skończyło się „tylko” wynikiem 1:0. Tym samym gospodarze zmniejszyli straty do lidera – Lewartu Lubartów zaledwie do jednego punktu. Rywale grają jednak swój mecz w niedzielę, ze Stalą Kraśnik.

Świdniczanka postraszyła lidera, ale Wieczysta już świętuje awans

Świdniczanka postraszyła lidera, ale Wieczysta już świętuje awans

Wieczysta Kraków w sobotę wieczorem zapewniła sobie awans do II ligi. Drużyna Sławomira Peszki pokonała Świdniczankę 1:0. Korki od szampanów w „Grodzie Kraka” wystrzeliły jednak dopiero kilka godzin później, bo swój mecz przegrała druga w tabeli Siarka Tarnobrzeg, która uległa Wisłoce Dębica 1:2.

Szczęściu czasem trzeba pomóc, czyli dwie różne połowy Lublinianki w meczu z Ładą Biłgoraj

Szczęściu czasem trzeba pomóc, czyli dwie różne połowy Lublinianki w meczu z Ładą Biłgoraj

Łada szybko odpowiedziała na porażkę w Janowie Lubelskim. Drużyna Pawła Babiarza w sobotę koncertowo rozpoczęła mecz z Lublinianką. Między 15, a 27 minutą gospodarze zdobyli trzy gole. I chociaż po przerwie mieli sporo problemów, to wygrali 3:1.

Wydział Elektrotechniki i Informatyki Politechniki Lubelskiej ma już 60 lat
LUBLIN
galeria

Wydział Elektrotechniki i Informatyki Politechniki Lubelskiej ma już 60 lat

Z okazji 60-lecia istnienia wydziału Elektrotechniki i Informatyki Politechnika Lubelska przygotowała specjalny… mural. Na uroczystości rocznicowe stawili się nie tylko pracownicy i wykładowcy, ale też studenci i absolwenci z całej Polski.

Salut Artyleryjski w 80. rocznicę zdobycia Monte Cassino
galeria

Salut Artyleryjski w 80. rocznicę zdobycia Monte Cassino

W Lublinie uczczono wydarzenia z 18 maja 1944 roku pod Monte Cassino. To właśnie wtedy żołnierze 2.Korpusu Polskiego zdobyli klasztor na Monte Cassino. Tym samym umożliwiło Aliantom przełamanie Niemieckich linii obronnych we Włoszech i otwarcie drogi do wyzwolenia Rzymu. Polacy pokonali przeciwnika, przełamując pozycje, które przez prawie pół roku były niemożliwe do zdobycia dla wojsk alianckich. Z tej okazji w samo południe został oddany Salut Artyleryjski z historycznej armaty przeciwlotniczej Bofors z Muzeum Polskich Sił Zbrojnych w Lublinie.

Tak było na ostatniej imprezie w Helium! Zobaczcie zdjęcia.
foto

Tak było na ostatniej imprezie w Helium! Zobaczcie zdjęcia.

Podczas ostatniej imprezy w Helium Club miał miejsce powrót lat 2000, gdy Beyoncé, Usher, Destiny's Child i inni rządzili listami przebojów! To była prawdziwa moc przebojów. Zapraszamy do obejrzenia naszej fotogalerii. Tak się bawi Lublin!

Piknik historyczno-wojskowy w Szkole Podstawowej nr 57 w Lublinie
ZDJĘCIA
galeria

Piknik historyczno-wojskowy w Szkole Podstawowej nr 57 w Lublinie

W sobotę w Szkole Podstawowej nr 57 w Lublinie, odbył się piknik historyczno-wojskowy z okazji 80. Bitwy o Monte Cassino. Podczas wydarzenia zaprezentowały się grupy rekonstrukcyjne, przy których odbył się pokaz artylerii, broni palnej i białej.

"Turyści nie są w stadninie intruzami". Gmina chce współpracować z nowym prezesem
Janów Podlaski

"Turyści nie są w stadninie intruzami". Gmina chce współpracować z nowym prezesem

Nowy wójt gminy Janów Podlaski chce ściślej współpracować ze stadniną. Szansą może być turystyka. A okazją do tego z pewnością będzie sierpniowa aukcja Pride of Poland. Za kilka dni upubliczniona będzie lista koni aukcyjnych.

IMGW ostrzega przed burzami i wysokim stanem wód

IMGW ostrzega przed burzami i wysokim stanem wód

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed burzami dla części województwa lubelskiego. Chodzi o południową część regionu.

Jechał pod wpływem alkoholu, bez uprawnień i na „podwójnym gazie”
Tomaszów Lubelski

Jechał pod wpływem alkoholu, bez uprawnień i na „podwójnym gazie”

Dzisiejszej nocy w miejscowości Bełżec, podczas trwania Ogólnopolskiej Akcji „PRĘDKOŚĆ” tomaszowska drogówka zatrzymała do kontroli kierowcę Volvo, który przekroczył dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym.

Bialscy policjanci zatrzymali dilera. Trafił już do aresztu

Bialscy policjanci zatrzymali dilera. Trafił już do aresztu

Przed weekendem bialscy kryminalni ustalili, że 37-letni mieszkaniec Białej Podlaskiej posiada przy sobie znaczne ilości narkotyków. Mężczyzna został zatrzymany na terenie miasta. Zastosowano wobec niego areszt tymczasowy.

Jesteśmy nieco rozczarowani czyli opinie po meczu Wisły Grupy Azoty Puławy z GKS 1962 Jastrzębie

Jesteśmy nieco rozczarowani czyli opinie po meczu Wisły Grupy Azoty Puławy z GKS 1962 Jastrzębie

W piątkowy wieczór Wisła Grupa Azoty Puławy bezbramkowo zremisowała na wyjeździe z GKS 1962 Jastrzębie i wciąż nie może być w pełni pewna pozostania w eWinner Drugiej Lidze, choć cel wydaje się być jak najbardziej do osiągnięcia. Jak mecz podsumowali trenerzy obu ekip?

4 owczarki pogryzły chłopca

4 owczarki pogryzły chłopca

Podczas zabawy cztery podrastające owczarki niemieckie rzuciły się na 11-letniego chłopca. Pogryzione dziecko odwieziono do szpitala. Wcześniej dzieci wielokrotnie bawiły się młodymi psami

Radny PiS na lodzie. Nie dostał obiecanego stanowiska

Radny PiS na lodzie. Nie dostał obiecanego stanowiska

Samorządowiec z Prawa i Sprawiedliwości rzucił posadę z-cy dyrektora inspekcji handlowej dla obiecanego stanowiska w zarządzie powiatu puławskiego. Gdy niespodziewanie PiS stracił władzę w powiecie, radny został z niczym. Czy pomoże mu wojewoda?

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium