11 listopada 2007 roku Towarzystwo Jana Karskiego wystąpiło do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z wnioskiem o ustanowienie Roku Jana Karskiego w 2008 r. Marszałek zaproponował rok 2010. I na tym się skończyło.
Po trzech miesiącach, marszałek odpowiedział natomiast Lechowi Wałęsie, pisząc m.in.: "[...] Zgadzam się, że uchwalenie roku 2008 Rokiem Jana Karskiego byłoby symbolicznym uhonorowaniem Jego osoby i przypomnieniem Jego zasług [...]”
Dodaje jednak, że prezydium Sejmu już ustaliło, że będzie to rok Zbigniewa Herberta, Andrzeja i Olgi Małkowskich oraz Rok Niepodległości. Proponuje natomiast, aby "poczekać z tą cenną inicjatywą do roku 2010, gdy przypadać będzie dziesiąta rocznica śmierci Jana Karskiego”.
Zgodnie z sugestią Bronisława Komorowskiego, w pierwszych dniach marca br. Lech Wałęsa ponownie zwrócił się z wnioskiem o ustanowienie Roku Jana Karskiego w 2010 r. uzasadniając, że byłby to należny gest pamięci narodu polskiego dla swego wielkiego bohatera. O to samo ponownie zwróciło się także Towarzystwo Jana Karskiego.
– Staraliśmy się dowiedzieć, co się dzieje dalej z tymi wystąpieniami – mówi Jerzy Miszczak, sekretarz Towarzystwa Jana Karskiego. – Uzyskaliśmy w gabinecie pana marszałka Komorowskiego odpowiedź, że trafiły one do szefa Kancelarii Sejmu, pana ministra Lecha Czapli, który ma się nimi zajmować.
Rozmawiałem z nim i dowiedziałem się, że oba wystąpienia powędrowały do sekretariatu sejmowej komisji kultury. Tam – jak znam biurokrację parlamentarną – pewnie przeleżą parę miesięcy, a potem dowiemy się, że na uchwalenie Roku Karskiego jest już za późno i nasz Patron "nie zmieścił się” w rocznicowym rozdzielniku Sejmu RP. Pozostanie pytanie, dlaczego marszałek Komorowski sam taką ideę wysuwał?
Można się tylko domyślać, że Komorowski "coś” odpowiedział – w sprawie Karskiego – Wałęsie i Mazowieckiemu, bo takim korespondentom nic odpowiedzieć... nie mógł (tak, jak nie odpowiedział Towarzystwu Jana Karskiego).
Potem sprawa upamiętnienia bohatera Polski Podziemnej, do którego etosu marszałek często i chętnie się odwołuje, po prostu umknęła jego uwadze. Jak się jednak okazuje, Lech Wałęsa ma lepszą pamięć.
Przy okazji dowiadujemy się, że potrzebę upamiętnienia polskiego bohatera dostrzegło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jan Karski od 1 stycznia 1939 roku był jego etatowym pracownikiem, a w latach wcześniejszych – jako student służby dyplomatycznej – wielokrotnie przebywał na stażach zagranicznych MSZ w wielu państwach europejskich.
Do historii przeszły jego misje kurierskie podczas II wojny, w tym słynna z jesieni 1942 roku i roku następnego, w której dotarł do przywódców Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. MSZ wystąpił już o uhonorowanie Jana Karskiego tablicą pamiątkową na warszawskim domu, gdzie rozpoczęła się jego służba Państwu Podziemnemu oraz nadanie jego imienia jednej z warszawskich szkół.