Jeździ trzystukonnym, wypasionym bmw. Ma sprzęt fotograficzny warty tyle, co mieszkanie w bloku. Zna adresy wszystkich ważniejszych polskich gwiazd. Opłaca dziesiątki informatorów. Jest wszędzie tam, gdzie celebryci. Mateusz Jagielski, paparazzi z Sandomierza
Czasy dzieciństwa spędził w Sandomierzu. Po szkole średniej wyjechał do Warszawy na studia, ale praca okazała się ważniejsza. Znalazł ją w jednym z największych europejskich wydawnictw z oddziałem w Polsce.
Szybko stał się postrachem celebrytów. Gwiazdy go nie znoszą.
Mateusz tłumaczy, że celebryci chcą być postrzegani jako idealni, a nie zawsze im to wychodzi. – Paparazzi robią zdjęcia aktorów sikających pod murem albo śpiących na ławce, a potem prasa kolorowa pokazuje ich takich, jakimi są naprawdę – mówi fotoreporter.
Według niego, prawdziwymi wzorami dobrego zachowania są "stare” gwiazdy, które zbudowały markę nie na lanserskich imprezach, w nocnych klubach, lecz ciężką, kilkunastoletnią pracą.
Jagielski zalicza siebie do ścisłej czołówki paparazzi. Kto do niej należy? Ci, którzy fotografują od rana do wieczora, przez siedem dni w tygodniu. W kraju jest ich około piętnastu. To zawód dla młodych. Są z tego pieniądze, ale trzeba się zaangażować.