To pierwszy przypadek w historii parafii w Siedlisku. Ludzie zastanawiają się, dlaczego spotkało to właśnie Leszka.
- Tak sobie myślę, że nawet tam, na tamtym świecie, obowiązują jakieś dziwne zasady, znajomości - Kazimierz siedzi na ławce i grzebie kijem w kupce piasku. - Bo w takim przypadku ksiądz jest takim jakby pośrednikiem między tym a tamtym światem. U nas proboszcz zachował się, jakby był świętym Piotrem. Schował klucz. Nie wpuścił Leszka.
Boją się odwetu
Sabina, siostra Leszka, nie kryje emocji. I postanowiła, że milczeć nie będzie. Głośno krytykuje proboszcza, bo i uważa, że koszmarnie postąpił w stosunku do jej rodziny.
- Wszyscy mi gratulują, że zaczęłam mówić. Ale kiedy pytam, dlaczego też nie powiedzą głośno o zachowaniu proboszcza, odpowiadają, że też umrą i boją się odwetu. Mają córki wychodzące za mąż, dzieci wybierające się do komunii - wylicza Sabina. - A ksiądz może narobić wstydu na całą okolicę.
Leszek z kolegami wykonywał prace przy melioracji. Gdy kosili brzegi rowu, uderzyli w starą oponę, w której było gniazdo szerszeni. Wściekłe owady użądliły dwóch mężczyzn, Leszek nie przeżył...
- Najpierw ksiądz zapytał, czy chodził do kościoła i czy zostało udzielone ostatnie namaszczenie - opowiada Sabina. - Dziwne. Ostatnie namaszczenie, gdy nikt nie spodziewał się tragedii. A czy był religijny? Jak większość z nas. Do kościoła chodził. Od czasu do czasu.
Jak relacjonuje rodzina, wówczas proboszcz zapytał retorycznie, jaki jest sens brać zwłoki Leszka do kościoła. Ale mszę i ostatnią drogę odprawił. Za normalną, obowiązującą w Siedlisku stawkę.
Jakby w mordę walnął
- Nie weszliśmy do kościoła na mszę, zostaliśmy przy Leszku, obok kaplicy - mówi mężczyzna i prosi o anonimowość. - To trochę tak, jakby ktoś mnie, moich kolegów w mordę walnął. Przecież jesteśmy tacy sami, jak Leszek. Czy to znaczy, że jesteśmy gorsi, że kościół przed nami jest zamknięty? Dlaczego?
I natychmiast rozpoczynają się rozważania nad życiem. I śmiercią. A to rozwiedziony lekarz, a to chłopak, który popełnił samobójstwo... Jak zasady proboszcza mają się chociażby do tych dwóch przypadków? Że więcej zapłacili?
- Ludzie w mieście nie zrozumieją nawet problemu - uważa znajomy Leszka. - Że to niby drobiazg, ksiądz nie wpuścił do kościoła. Ale u nas to tak, jakby stwierdzić, że on nie był człowiekiem. Tylko kryteria są niejasne.
Przed sklepem kilka kobiet. Proboszcz? Dziwny jest, nie ma podejścia do ludzi. A to coś powie, a później tłumaczy, że język wyprzedził głowę. Wycieczki osobiste albo awantura, że ludzie na pielgrzymkę się nie garną, a biorą udział w świeckich festynach. I za groszem goni.
- Nic dziwnego, że jak nam poprzedniego proboszcza zabierali, to petycje pisaliśmy do biskupa. Nie pomogło... - wspomina starsza kobieta. - To i ludzie teraz po okolicznych kościołach jeżdżą.
Nie dla księdza idę
Wioletta, siostrzenica Leszka, chodzi do kościoła i deklaruje, że nadal chodzić będzie. - Przecież ja nie dla niego, dla księdza, idę do świątyni, ale dla Pana Boga - dodaje. - Chociaż i ten nasz kapłan czasem zachowuje się tak, jakby Najwyższego chciał wyręczać. To on decyduje, co jest dobrem, a co złem.
Urzędnicy pytani o proboszcza też tylko głowami kręcą. - Co się działo, gdy ostatni festyn pierwszomajowy zrobiliśmy w piątek - opowiada pracownik gminy. - Mówił, że nasze grzechy chcemy... wyrzygać. Gdy usłyszał to jeden z luminarzy, bardzo wierzący, zrobił się czerwony na twarzy i wyglądał, jakby chciał wstać i wyjść. Wtedy wyszłaby z kościoła pewnie połowa ludzi.
Piotr i Alicja, gdy chcą się pomodlić, wchodzą do kościoła św. Antoniego w Nowej Soli. I dodają, że do rozmowy z Bogiem nie jest im potrzebny ksiądz. Taki ksiądz. - Myśli, że ludzie dziś są tacy, jak pół wieku temu - dodaje Piotr. - Tymczasem w Siedlisku pozostało kilka pań, jak żartujemy - przybocznych. Gdyby był taki od serca, pochyliłby się nad problemami współczesnego człowieka.
- Gdyby był taki, jak ten ksiądz z "Plebanii” - rozmarzyła się Alicja.
Rozeznanie proboszcza
Rzecznik prasowy kurii biskupiej słyszał o "rozdźwiękach” w Siedlisku. Czy proboszcz popełnił błąd przy pożegnaniu Leszka?
- Nie ma jakichś szczegółowych ustaleń, jak ma postępować proboszcz, przepisy prawa kanonicznego mówią jedynie, komu nie należy urządzać pogrzebu kościelnego - tłumaczy ks. Andrzej Sapieha. - Są oczywiście sytuacje, gdy pełna ceremonia pogrzebowa jest niewskazana. Chociażby w przypadku, gdy zmarły jest wprawdzie katolikiem, ale jest niechętny w stosunku do Kościoła. Rytuał pogrzebowy przewiduje trzy formy i wybór zależy od rozeznania proboszcza.
O konkretnej sytuacji w Siedlisku ks. Sapieha nie chce się wypowiadać. Podobnie jak nie chce omawiać głosów krytycznych pod adresem modelu opieki duszpasterskiej proboszcza z Siedliska.
- Biskup diecezjalny w sposób wolny może podejmować decyzje personalne, nie może być przymuszany, skłaniany - tłumaczy rzecznik. - Natomiast może, a nawet powinien się konsultować z samym zainteresowanym i wziąć pod uwagę głos wspólnoty. Oczywiście zdarzają się protesty parafian. Ale należy pamiętać, że biskup ma szersze spojrzenie, na 260 parafii w diecezji, aby każdej zapewnić pasterza. Brane są pod uwagę możliwości duchownego, dotychczasowa posługa. A parafianie patrzą przez pryzmat swojej miejscowości, stąd konflikt tych dwóch perspektyw.
Biskup zna sprawę
- A dajcie spokój, przecież to grzech takie pytania stawiać - starsza kobieta nawet nie chce na nas spojrzeć. - Ludzie grzeszni księdza krytykują, bo w nich wiary nie ma. A to święty człowiek, wymagający. Nie nam go oceniać...
Ksiądz proboszcz zamienił z nami kilka zdań i odesłał do kurii. Przecież biskup zna sprawę...
źródło: Proboszcz z Siedliska na pogrzebie nie pozwolił wnieść zwłok do kościoła - www.gazetalubuska.pl