Polska wystosuje zapytanie o ofertę na zestawy obrony powietrznej Patriot – poinformował minister Antoni Macierewicz. Powiedział, że chodzi o zakup ośmiu zestawów.
Być może dopisywana jest właśnie puenta do prowadzonej na łamach „Dziennika Wschodniego” trzyletniej akcji, by Polska godnie uhonorowała swego bohatera i wybitnego przedstawiciela polskiej grupy etnicznej w Stanach Zjednoczonych.
Przypomnijmy, iż Towarzystwo Jana Karskiego zainicjowało w 2007 roku nadanie pułkownikowi inżynierowi Zdzisławowi Julianowi Starosteckiemu stopnia generała brygady.
Dlaczego? Nie tylko dlatego, iż był bohaterem walk wojennych spod Kocka i Monte Casino. Także dlatego, że jako wybitny amerykański konstruktor broni, zaprojektował w dużej części słynny pocisk antyrakietowy „Patriot”. Zabiegając o tę broń polscy decydencie nie mieli najwyraźniej świadomości, czyim jest dziełem.
W Dzień Niepodległości 11 Listopada 209 roku pułkownik Zdzisław Julian Starostecki zaszczytu doczekał. Po raz pierwszy polskim generałem został kombatant polonijny i obywatel Stanów Zjednoczonych. Oczywiście także Polak z krwi i kości pułkownik inżynier Zdzisław Julian Starostecki.
Polski bohater ostatniej bitwy kampanii wrześniowej 1939 roku pod Kockiem, bohater spod Monte Casino w 1944 roku. Także amerykański bohater wojny w Zatoce Perskiej 1991 roku. Tyle, że tam już nie osobiście, a reprezentowany przez swoje „dziecko” – pocisk przeciwrakietowy „Patriot”, którego był konstruktorem, a którego gratulował mu m.in. prezydent Bill Clinton.
Ilu Polaków wie, że rakietę, o którą tyleż zaciekle, co nieefektywnie walczą kolejne polskie rządy współtworzył Polak? Kiedy polskie media, piejąc peany o tej broni, informowały o udziale Polaka w jej powstaniu? – pytaliśmy wtedy w naszej publikacji.
Kiedy w przeddzień Święta Wojska Polskiego w 2009 roku Condoleezza Rice podpisywała w Warszawie z Radosławem Sikorskim porozumienie o elementach tarczy antyrakietowej, wzruszenie ściskało Starosteckiemu gardło.
– Wyglądało na to, że „Patriot” zacznie wreszcie bronić polskiego nieba. Po wojnie w Zatoce Perskiej „Patriot” stał się powszechnym wyposażeniem armii amerykańskiej i został sprzedany do innych krajów, m.in. Niemiec, Holandii, Izraela, Arabii Saudyjskiej, Japonii i Korei Południowej.
Kiedy w pakiecie porozumienia znalazło się także stacjonowanie w Polsce ostatniej, najnowszej generacji pocisków, była to naprawdę wielka chwila w moim długim, dochodzącym końca życiu – mówił nam wtedy konstruktor.
Urodził się w 1919 roku w Łodzi w rodzinie oficera policji. Mieszkał przy tej samej ulicy Klilińskiego, co inny polski bohater II wojny, Jan Kozielewski, późniejszy legendarny kurier Jan Karski.
Starosteckiemu ojciec szykował karierę wojskową, więc posłał go do szkoły kadetów. Bronił Polski do ostatniego dnia w Samodzielnej Grupie Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. Do niemieckiej niewoli nie poszedł. Przedostał się do Warszawy i tu szybko wstąpił do organizującej się właśnie Służbie Zwycięstwu Polski, dowodzonej przez gen. Michała Karaszewicza–Tokarzewskiego („Karasia”).
W styczniu 1941 roku, podczas próby przedostania się na Węgry, przez opanowany przez Sowietów Lwów i Karpaty, zostaje schwytany przez NKWD. Dostaje 8 lat syberyjskiego łagru. Tam poznaje Aleksandra Swanidze, szwagra... Józefa Stalina, siedzącego za „zmowę z państwami wrogimi ZSRR”(w tym Polską).
Do łagru trafi także jego żona Maria („za prowadzenie rozmów antyradzieckich”). Swanidze pójdzie pod ścianę 20 sierpnia 1941 roku, żona 3 marca 1942 roku. Swego syna z Jekatieriną Swanidze, Jakowa, którego Niemcy wezmą do niewoli, Stalin się wyrzeknie i odmówi wymiany na feldmarszałka von Paulusa. Ze Swanidze Starostecki spędzi w łagrze osiem miesięcy.
Trafi do armii generała Władysława Andersa. Tam służy w IV Warszawskiej Dywizji Pancernej. W bitwie pod Monte Casino zasłynie zdobyciem ze swymi czołgami wzgórza „Widmo”. Pod Bolonią zostanie ciężko ranny w nogę. Jedynie talentowi chirurgów zawdzięcza, że jej nie stracił. Anders uhonoruje go Krzyżem Walecznych i Orderem Virtuti Militari.
Po wojnie do komunistycznej Polski nie wrócił. W Anglii założył rodzinę i poszedł na studia... handlu zagranicznego. W 1952 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. W podnowojorskim Edison w stanie New Jersey, pracując jako kreślarz, zaocznie ukończył studia inżynierskie w prestiżowym Stevens Institute of Technology.
Po dyplomie otrzymał pracę w Centrum Badań Obronnych Armii USA w Dover. Był to szczyt zimnej wojny i Amerykanie potrzebowali w przemyśle zbrojeniowym nie tylko dobrych inżynierów, ale także... dobrze sprawdzonych. Polak te kryteria spełniał.
Zwieńczeniem jego kariery była praca w zespole konstruującym pocisk antyrakietowy „Patriot”. Starostecki opracowywał jego głowicę ze zintegrowanym systemem radarowym. Polski konstruktor uczestniczył w projetowaniu systemu sterującego pocisku, ale też koordynował prace z ramienia Departamentu Obrony.
Doprowadził konstrukcję do końca i pełnej gotowości bojowej potwierdzonej pomyślnymi testami. Okazało się jednak, że projekt „Patriota” został Amerykanom wykradziony przez wywiad PRL-u. Dokonał tego ppłk Zdzisław Przychodzeń (choć potocznie i błędnie przypisuje się to płk. Marianowi Zacharskiemu).
Przychodzeń zwerbował w Kalifornii do współpracy małżeństwo – Rudy Schiller i Jamesa Harpera. Oboje byli zatrudnieni w firmie „Systems Controls”, która miała dostęp do planów „Patriota”. Wykradli dokumentację i przekazali polskiemu szpiegowi.
Nim Amerykanie się zorientowali, dokumentacja była już w Polsce. Harpera z żoną aresztowano, osądzono i skazano na długoletnie więzienie. Przychodzeń zdążył uciec w ostatniej chwili. Sądzono go zaocznie i też skazano. Uwagę stosownych służb amerykańskich zwrócił fakt, że na wszystkich dokumentach widniał podpis i nazwisko równie polskie, jak peerelowskiego agenta. Starano się dociec czy to tylko... przypadek. Starostecki nie wspomina tych dociekań najprzyjemniej.
W 1987 roku w poczuciu dobrze wykonanej pracy przeszedł na emeryturę. Broń znakomicie zdała egzamin podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku. Konstruktor stał się wtedy znany dzięki częstym występom telewizyjnym i komentowaniu poczynań pocisku.
Apel o nominację napotykał trudności. Otóż w 2007 roku zmieniona została ustawa pozwalająca na nominacje generalskie dla kombatantów i można to robić aktualnie tylko do stopnia pułkownika. Trzeba było zmiany legislacyjnej. Ówczesny przewodniczący sejmowej komisji d/s łączności z Polakami za granicą Marek Borowski, działając ręka w rękę z ministrem Władysławem Stasiakiem z Kancelarii Prezydenta RP, doprowadzili do skutecznego wniesienia pod obrady Sejmu korekty ustawodawczej. Finałem był podpis prezydenta Lecha Kaczyńskiego na nominacji generalskiej.
– Dzięki wspólnemu wysiłkowi zrobiliśmy dla bohatera Polski to, na co od dawna zasługiwał. Nominacja ta od dawna mu się należała. Pokazujemy także naszym amerykańskim partnerom, że polskie aspiracje współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi nie są jakąś naszą „fanaberią”, a dążeniem opartym na konkretnych faktach. Jednym z nich jest walny udział płk. inż. Starosteckiego w powstanie pocisku „Patriot”, powszechnie stosowanego w świecie, jako skuteczny oręż antyrakietowy, o który – notabene – Polska też zabiega – komentował poseł Borowski.
Z kolei minister Stasiak powiedział nam, że tak nakazywał obowiązek patriotyczny, dla którego różnice polityczne nie mają żadnego znaczenia.
Pierwszy w historii polonijny generał z nominacji Rzeczypospolitej mówił nam: – Czuję się dumny i zaszczycony. Przyjmuję to wyróżnienie w imieniu wszystkich poległych i żyjących kolegów, kombatantów emigracji niepodległościowej, którzy po II wojnie światowej do Polski nie mogli powrócić i przez wiele lat myśleli, że nie doczekają wolnej ojczyzny.
Syn bohatera, Andrew Starostecki uzupełniał: – To wielka chwila dla całej rodziny. Tato już nie opuszcza domu. Czuje się bardzo słaby, przyjmuje leki pozwalające zwalczać dotkliwy ból nogi kontuzjowanej podczas wojny. Niebawem kończy 91 lat. Jedyne o czym teraz marzy, to móc włożyć na głowę czapkę generalską i zasalutować przed sztandarem pułku pancernego „Skorpion”, w który służył, wiszącym w jego gabinecie tuż obok wielkiego zdjęcia startującego „Patriota”.
W końcu grudnia 2009 roku, akt nominacji wraz z generalską szablą i generalską rogatywką zostały Zdzisławowi Julianowi Starosteckiemu wręczone w jego domu w Sarasocie na Florydzie.
Miasto Chełm nadało mu tytuł honorowego obywatela. W Chełmie, w szkole wojskowej rozpoczynała się bowiem jego piękna i chwalebna kariera.
Przyjaciel i łódzki kolega z jednej ulicy Jana Karskiego, Zdzisław Julian Starostecki zmarł 31 grudnia 2010 roku.
Być może jego marzenie, by polskiego nieba broniły „Patrioty” się spełni. Jej wybór został już dokonany, a konakretne zapytanie ofertowe na osiem zestawów tej broni zostało skierowane do jej amerykańskiego producenta.