To dramat – relacjonują turyści z Lublina, którym cudem udało się wydostać z Egiptu. Pozostali nie wiedzą, kiedy dotrą do domu i kto za to zapłaci.
– Dotarliśmy już do Krakowa. Ale w naszym hotelu zostało kilkaset osób. Raczej nie uda się im wrócić do Polski w tym tygodniu – opowiada Wiciński.
Mówi o rosnącej panice i chaosie na lotniskach i w egipskich hotelach. – Pomoc polskich służb dyplomatycznych? Żadna.
Biura podróży też różnie reagują na kryzys. Mniejsze przenoszą klientów do tańszych hoteli lub wręcz rezygnują z opłacania dodatkowych noclegów.
– Nam hotelarze codziennie blokowali dostęp do pokoju – dodaje Wiciński. – Mogliśmy do niego wrócić, gdy pojawiał się przelew z biura podróży. Od rezydenta wiemy, że ceny pokoi rosną z dnia na dzień nawet o 100 proc. Na szczęście, nie musieliśmy płacić z własnej kieszeni.
Ale wielu turystów z innych biur pozostawiono samych sobie. – Teraz koczują na lotniskach – dodaje Wiciński. – Port lotniczy w egipskiej Hurgadzie jest kompletnie zakorkowany. Bilety do Aten podrożały o tysiąc procent.
– To pytanie do Boga – mówi Leszek Chożewski, rzecznik biura. – Za granicą mamy dziś ok. 500 osób. Wszystkim zapewniliśmy noclegi, wyżywienie i ubezpieczenie zdrowotne. Nie wiem, jak długo to potrwa. Co kilka godzin analizujemy koszty. W pewnym momencie część możemy przerzucić na klientów.
Zgodnie z prawem, jeśli za kłopoty odpowiada tzw. siła wyższa, biuro nie ma dodatkowych zobowiązań wobec turystów. Exim już organizuje samolot, którym grupa z Hurgady mogłaby na własny koszt wrócić do Europy.