To on podpisał umowę na zakup 1,2 tys. respiratorów od handlarza bronią z Lublina. Dziś Janusz Cieszyński mówi, że nie poczuł ulgi, gdy Andrzej Izdebski zmarł w Albanii.
Chodzi o 1241 respiratorów, które miała dostarczyć firma E&K z Lublina. Jej właściciel Andrzej Izdebski otrzymał od razu 154 mln zaliczki, a jeżeli wywiązałby się z zamówienia, to cały rachunek wyniósłby 200 mln zł.
Ale E&K dostarczyła tylko 200 urządzeń. Niekompletnych i bez gwarancji. Nie można było ich użyć w szpitalach. Izdebski oddał tylko część pieniędzy. Ministerstwo Zdrowia nadal nie odzyskało ponad 50 mln zł.
>>>Wielka afera. Grób handlarza bronią w Lublinie<<<
Problem w tym, że w czerwcu Izdebski zmarł. Jego ciało zostało sprowadzone z Albanii, skremowane w Łodzi i pochowane w Lublinie.
Janusz Cieszyński w 2020 roku był wiceministrem zdrowia. To on podpisał umowę na dostawę respiratorów. Kiedy odszedł z rządu, na pół roku został zastępcą prezydenta Chełma. Obecnie jest ministrem w Kancelarii Premiera i odpowiada za cyfryzację.
Cieszyński o aferze porozmawiał z Wp.pl. - Nie znałem i nie znam okoliczności śmierci pana Andrzeja Izdebskiego. Nigdy się tymi szczegółami nie interesowałem. Nie znałem tego człowieka przed tym, zanim został nam zarekomendowany – mówi polityk i dodaje, że o śmierci kontrahenta MZ dowiedział się z mediów. - Nie czuję ulgi z powodu śmierci kogokolwiek. Zrozumiałem natomiast, że w naturalny sposób stanę się adresatem tego rodzaju pytań – dodał Cieszyński.
Co teraz dzieje się z respiratorami od Izdebskiego? W ubiegłym roku komornik próbował sprzedać 418 sztuk, które finalnie dotarły do Polski. Nikt się na licytację nie zgłosił.
W czwartek próbowano w taki sam sposób sprzedać 64 maszyny. Też nikt się nie zgłosił, choć cena byłą 10-krotnie niższa niż zapłaciło za nie państwo polskie.
- Cały sprzęt został dostarczony do magazynów Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Każdy z respiratorów stanowiących rezerwę Agencji nadaje się do użycia i jest w pełni sprawny. Obecnie są w dyspozycji RARS i będą dostarczane do szpitali, jeśli tylko zajdzie potrzeba ich wykorzystania – mówi Cieszyńki