Kalsk (woj. lubuskie). Odwagi i opanowania może jej pozazdrościć niejeden dorosły. Siedmioletnia Amelka z Kalska (woj. lubuskie) miała w domu zdalną lekcję. W tym czasie jej babcia, chorująca na cukrzycę, przewróciła się i uderzyła w głowę. Kobieta sama nie była w stanie wezwać pomocy. Zrobiła to jej wnuczka.
Nie miała telefonu, ale zachowała zimną krew i wezwała pomoc. Pod koniec lutego w Kalsku (woj. lubuskie) doszło do poruszającej sytuacji. Siedmioletnia Amelka była w domu pod opieką babci. Ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną dziewczynka miała zdalną lekcję. I to właśnie wtedy w jej domu doszło do wypadku.
- Moja babcia poszła rozpalić w piecu. Usłyszałam, jak stuka w ścianę. Nie wiedziałam, co to jest, więc poszłam sprawdzić. Zobaczyłam moją babcię z rozbitą głową i stukającą w ścianę. Babcia nie mogła mówić. Pomogłam jej wstać i przejść do pokoju - opowiada siedmiolatka.
Amelka nie spanikowała, choć była to dla niej nowa i trudna sytuacja. Podczas zdalnych lekcji poinformowała swoich kolegów oraz wychowawczynię o całej sytuacji. Na miejsce zdarzenia przybył jeden z rodziców kolegi Amelki i zaczął udzielać pomocy babci dziewczynki.
Wkrótce w domu państwa Wiśniewskich pojawiła się też dyrektorka szkoły, wychowawczyni młodej siostry Amelki oraz koledzy dziewczynki. Rannej pani Reginie udzielono pomocy, a następnie przekazano ją załodze pogotowia.
- Wiem, że zawsze będę mogła liczyć na jej pomoc – podkreśla pani Regina.