Szef MSZ Radosław Sikorski zawiadomił prokuraturę o naruszeniu przez "Fakt" jego prywatności przy pomocy wyposażonego w kamery drona wysłanego w okolice jego domu w Chobielinie. Sikorski liczy, że prokuratura lub sąd "wyznaczą granice prawa polityków do prywatności".
Na późniejszej konferencji prasowej w Warszawie po spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych i handlu Węgier Tiborem Navracsicsem Sikorski powiedział, że jego prywatność naruszono przy użyciu "bezpilotowego statku powietrznego".
Szef MSZ wyraził nadzieję, że "prokuratura, a jak trzeba będzie sąd, wyznaczy granice prawa polityków do prywatności". "Rozumiem, że my politycy mamy mniejsze prawa i musimy się przyzwyczaić do większego nadzoru ze strony mediów i opinii publicznej, ale uważam, że są jakieś granice. Te granice są przekroczone, gdy ktoś wkracza na teren ściśle prywatny" - oświadczył minister.
"To jest ciekawe pytanie prawne, czy np. wtargnięcie musi być osobiście, czy musi być poprzez środki techniczne. Jakie są granice prywatności, jak blisko do czyjejś łazienki można podlecieć z kamerami?" - pytał Sikorski. "Mam nadzieję, że polski wymiar sprawiedliwości podoła zadaniu wyznaczenia tych granic" - dodał.
"Chciałbym państwa, dziennikarzy prosić o uszanowanie prywatności mojej i mojej rodziny" - powiedział Sikorski. "Prawo do prywatności obowiązuje wszystkich" - dodał.
Według szefa MSZ ta sytuacja to jeszcze jeden dowód, że "żyjemy w nowej rzeczywistości, gdzie każdy z nas o każdej porze dnia i nocy może być nagrany czy sfotografowany w każdym, najbardziej intymnym miejscu".
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski poinformował PAP, że w tej sprawie skierowane zostały dwa wnioski do prokuratur: zawiadomienie ws. publikacji przez "Fakt" filmu znad Chobielina złożono w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów, a zawiadomienie o naruszeniu miru domowego ministra w Prokuraturze Rejonowej w Szubinie (Kujawsko-Pomorskie). (PAP)