Przed sądem w Kętrzynie (woj. warmińsko-mazurskie) rozpoczął się proces Marcina L., który dowodził ćwiczeniami strażaków z obsługi skokochronu.
W trakcie niedozwolonych skoków doszło do wypadku 23-letniego strażaka. Został przewieziony do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Miesiąc później zmarł. Prokuratura oskarżyła dowódcę zmiany o nieumyślne spowodowanie śmierci, składanie fałszywych zeznań i podżeganie do ich składania. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
– Nie widzę żadnego zadośćuczynienia, żadnej skruchy w tej sprawie. Ówczesny dowódca ponosi winę za śmierć mojego brata, przekroczył uprawnienia – mówiła obecna na pierwszej rozprawie siostra zmarłego strażaka Justyna Roczeń.
Sprawę początkowo badała Prokuratura Rejonowa w Giżycku, która wskazała, że powodem wypadku była albo próba skoku, albo upadek z garażu na skokochron. Śledczy ustalili też, że doszło do rażących nadużyć ze strony wówczas 43-letniego dowódcy zmiany. Ponadto w prokuraturze Marcin L. miał składać fałszywe zeznania i podżegał do ich składania podległych mu strażaków.