Nieuzasadniona, bezczelna, niemoralna – tak o propozycji podwyżek dla polityków mówią przedstawiciele opozycji. Pomysłu bronią członkowie partii rządzącej, choć i w jej szeregach słychać krytykę.
O możliwym wzroście poselskich wynagrodzeń od 1 stycznia informował „Fakt”. Wyszło to na jaw przy okazji prac nad projektem przyszłorocznego budżetu Kancelarii Sejmu. Jej szefowa Agnieszka Kaczmarska poinformowała, że dostała z Ministerstwa Finansów informacje, że ma zaplanować blisko 8-procentowe podwyżki. Dotyczą one wszystkich pracowników kancelarii, Straży Marszałkowskiej oraz parlamentarzystów. Wynika to z planowanego wzrostu tzw. kwoty bazowej.
Jak wyliczył tabloid, w takiej sytuacji uposażenie posłów wzrosłoby z 12 826 zł do 13 826 zł, czyli o 1 tys. zł brutto. Poza tym wyższa o 312 zł byłaby dieta parlamentarna, dziś wynosząca 4008 zł.
Ale gdyby zmiany weszły w życie, finansowo zyskaliby także inni politycy pełniący najważniejsze funkcje w państwie:
- prezydent (wzrost o ok. 2 tys. zł),
- premier i marszałkowie Sejmu i Senatu (po ok. 1,6 tys. zł)
- ministrowie (po ok. 1,4 tys. zł).
Te informacje wywołały lawinę komentarzy. O zdanie zapytaliśmy lubelskich posłów opozycji. – Uważam, że to przesada – mówi nam Jacek Czerniak z Nowej Lewicy. – W sytuacji rosnącej inflacji, wzrostu cen większości produktów czy braku podwyżek dla np. pracowników sfery budżetowej, podnoszenie kwoty bazowej na 2023 rok jest nieuzasadnione i wręcz niemoralne.
– To po prostu bezczelność – wtóruje poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Krawczyk, podając podobne argumenty. I dodaje: - Wzrosnąć powinny pensje nauczycieli czy osób zatrudnionych w budżetówce. Składaliśmy stosowne projekty ustaw, ale nikt się nimi nie zajął.
– To nie jest czas na podwyżki dla polityków, zwłaszcza że dostaliśmy je w ubiegłym roku – przypomina posłanka Polski 2050 Joanna Mucha. – Dziwi mnie jeszcze jedno. Kwoty bazowe zmieniały się także za rządów koalicji PO-PSL, ale z tego co pamiętam, podwyżek dla posłów wtedy nie było. Teraz PiS chce wprowadzać je automatycznie.
Czołowi politycy obozu władzy w medialnych wypowiedziach bronią pomysłu. – To nie podwyżka, tylko waloryzacja – powiedział Interii poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański. Z kolei wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki pytany przez dziennikarkę „Gazety Wyborczej”, czy to dobry czas na podwyżki odpowiedział, że „ludzie zawsze reagują w ten sposób na wszelkie zmiany” i też wytłumaczył je rewaloryzacją.
Ale i w szeregach PiS można spotkać się z krytycznym podejściem do tych planów. – Nie widziałem żadnych dokumentów w tej sprawie i nie wiem, jakie są propozycje. Ale uważam, że jako posłowie zarabiamy wystarczająco dużo i żadne podwyżki nie są wskazane. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wysoką inflację, która dotyka wszystkich – mówi „Dziennikowi” poseł Sylwester Tułajew z Lublina.
W czwartek na antenie radiowej „Trójki” do sprawy odniósł się rzecznik rządu Piotr Muller. Wytłumaczył, że możliwy jest scenariusz, według którego wynikające ze wzrostu kwoty bazowej podwyżki otrzymaliby urzędnicy i pracownicy służby cywilnej niższego szczebla, ale nie politycy.